niedziela, 12 listopada 2017

Potrzebna oliwa

Stałem w sieni z pannami głupimi
i mnie w lampie wygasła oliwa -
biegłem nocą z bańkami próżnymi
aby nabyć potrzebne światło.

Nakupiłem, one nakupiły -
lecz tak było, jak Pismo naucza.
Patrzyliśmy jak mądre tańczyły,
wszyscy razem przez dziurkę pod kluczem.

Byłem jeszcze ziarnem, co padło
naumyślnie krzywo obok drogi -
i świętego w progi nie wpuściłem.

Perłą cenną bynajmniej nie byłem,
ale osłem, zwykłym uchoklapem -
i jak owca w ciernie zabłądziłem.

Byłem jeszcze kąkolem w pszenicy,
dobrze z grobu głazem pobielanym -
lecz się nagle na głos rozpłakałem
przed Mamusi Najświętszym obrazem.

I już nie wiem, jak to potem było -
anioł wiódł mnie za nos do kaplicy,
opowiadał mi ... że przecież miłość.
Gdy wyszedłem, śnieg stał na pomnikach.

Biegłem szybko za procesją śniegu
z łzą anielską w wełnianym szaliku -
Matkę Bożą z ośnieżoną głową
od aniołów rozróżniając po cichu.

                                                     /ks. Jan Twardowski/

Brak komentarzy: