poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Umowa o spotkanie

"Umowa Chrystusa z uczniami o spotkanie po śmierci jest nie tylko dziełem przewidującej mądrości, ale równocześnie dziełem serca, konsekwencją logiczną tego, co im powiedział w Wieczerniku przy ostatnim pożegnaniu: 'Wy jesteście przyjaciółmi moimi'. Przyjaciel obiecuje wrócić do przyjaciół, żeby im przynieść pociechę i smutek zamienić w radość, a równocześnie podjąć dalszy ciąg swego posłannictwa w zupełnie nowych warunkach, jakie stworzyły Jego śmierć i zmartwychwstanie.
To umówione spotkanie jest znakiem nadziei, o którym uczniowie w niepokoju ostatnich dni nie dość pamiętali. Dlatego za pośrednictwem niewiast przypomina im swoją obietnicę: Idę przed wami do Galilei, tam mnie ujrzycie, jako wam powiedziałem.
Bylibyśmy zaskoczeni, gdyby nam postawiono twierdzenie, że my, ludzie dzisiejsi, jesteśmy również umówieni na spotkanie z Chrystusem. A jednak umówił się przecież z nami, i to słowami bardzo jednoznacznymi i wyraźnymi: 'A kiedy przygotuję wam miejsce, wrócę do was i zabiorę was do siebie'.
Jakkolwiek człowiek idzie poprzez zaskoczenia i przypadki, to jednak może być pewny, że wszystkie te nieprzewidziane, a bardzo nieraz trudne okoliczności są wkomponowane i objęte ramami tamtej umowy. I mogą być prześwietlone pewnością, że i w tym wypadku Przyjaciel nie zapomni przyjaciela, że doskonale zna i pamięta czas i miejsce spotkania.
W tym jedynym wypadku, gdzie chodzi o Chrystusa i o nas, czas i miejsce zna tylko jedna strona - zna tylko On, my natomiast znamy drogę, którą nam wytyczył. Nie przeszkadza to jednak, że ta umowa jest pełna nadziei i pewności. Pewność ta została przypieczętowana najtrudniejszą formą miłości, jaką można sobie wyobrazić: 'Dał za nas życie swoje'.
Jest to przecież również, a może przede wszystkim umowa serca. Na przecięciu trudnych dróg naszego życia i tamtej najtrudniejszej miłości leży punkt spotkania. Tam się odnajdziemy nie jak Sędzia z podsądnym, ale jak przyjaciel z Przyjacielem, który chce nas obdarzyć radością, jakiej nikt nam nigdy nie odbierze."
                                       /bp Jan Pietraszko/

Brak komentarzy: