niedziela, 25 grudnia 2011

Boże Narodzenie

"Noc, ze wszystkich nocy najważniejsza, noc, ze wszystkich nocy najbogatsza,

Cały świat w stajence się zmieścił, wieczność mniejsza jest niż strzała światła.

Przed kamiennym zimnem nie uchroni Dziecka miłość najczulszej z matek.

W chłodzie żłobu - cień pierwszej agonii, Niemowlęcia płacz jak biel opłatka.

Noc - ze wszystkich nocy najważniejszą, noc - ze wszystkich nocy najbogatszą

wypełnili śpiewami pasterze, najubożsi o Bogu świadczą.

Umilknęli aniołowie święci, usnął Mały, już chłód Go nie zbudzi,

Od tej chwili - proszę zapamiętaj - Bóg najbardziej potrzebuje ludzi."

/J. Szczawiński/


niedziela, 18 grudnia 2011

Kecharitomene

Anioł w pozdrowieniu nie wymienił imienia Maryi, tylko nazwał Ją Kecharitomene, innymi słowy nadał Jej nowe imię, które – zgodnie z mentalnością semicką – oznaczało ujawnienie zadania życiowego: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,31). W ten sposób Matka Chrystusa od chwili poczęcia nosi „biblijne” imię Kecharitomene. Cały Stary Testament przenika atmosfera oczekiwania na spełnienie dawanych przez Boga obietnic i oczekiwanie to przenika „midraszowe” Ewangelie Dziecięctwa. Opis Zwiastowania zamyka to oczekiwanie, a czyni to Maryja wyrażeniem zgody „na poczęcie i porodzenie Syna, któremu nada imię Jezus”, wypowiedzianej jednym słowem fiat (wym. fijat; hebr. jehì) – „niech się stanie”. „Drugie imię” Maryi: Kecharitomene, z całym bogactwem znaczeń i treści, uchyla głębię znaczenia wydarzenia, jakim było Zwiastowanie. Wypowiedzenie go przed zapowiedzią poczęcia i porodzenia Jezusa świadczy o tym, że Jej „łaska” nie zależała od obecności Jezusa w Jej łonie, lecz od zadania, do którego została przeznaczona odwiecznie, czyli Bożego Macierzyństwa, a odwiecznie właśnie dlatego, że Syn Boży w chwili wcielenia stawał się Jej Synem. Tę Jego preegzystencję ujął Jan ewangelista, sięgając przed stworzenie świata widzialnego i niewidzialnego: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało [z tego], co się stało” (J 1,1-3).Nowe imię Maryi nie oznacza więc w Niej tylko stanu – chociaż wynika to bezsprzecznie chociażby ze sformułowania gramatycznego czasu przeszłego – ale przede wszystkim wynika z danego Jej przez Boga najwyższego stopnia i niepowtarzalnego przywileju bycia Matką Mesjasza-Zbawiciela. Jest to więc imię prorocze, zapowiadające uprzednio istniejący odwiecznie Jej wybór na Matkę Syna Bożego, spełniający się w chwili Zwiastowania po wyrażeniu przez Nią fiat, trwający i przedłużający się w przyszłość, która tylko jest w stanie ujawnić pełny wkład „łaski”, innymi słowy „obdarowanie pełnią łaski”, czyli czyniącą Ją gratia plena – – „łaski pełną”.„Ta łaska Maryi – stwierdził J.M. Voste – jest Jej pełnią względną, odpowiadającą Jej wybraniu i zadaniu: Chrystus jest pełen łaski, czyli życia Bożego, jako że Bóg jest twórcą łaski; Maryja jest jej pełna jako Córka łaski, uznająca Boga za Dawcą łaski; Maryja jest ponadto pełna łaski jako Matka łaski, dająca nam Zbawiciela, który chciał, by wszelka łaska spływała na nas przez Maryję”.Taka jest prawda. Nie powinniśmy jej się dziwić, ale należy nam ją podziwiać, ponieważ Maryja jest jedynym człowiekiem, który wszedł w tajemnicę Trójcy Przenajświętszej i jedynym człowiekiem, dzięki któremu Bóg wszedł w tajemnicę świata ludzi. I na tym polega pełnia tej „dwukierunkowej” łaski ujawnionej nie w słowie, tylko w Tej, którą Bóg przez anioła nazwał Kecharitomene.

/Zenon Ziółkowski/

niedziela, 11 grudnia 2011

Głos

"Jan Chrzciciel określa siebie posługując się proroctwem Izajasza. 'Jam jest głos wołającego na pustyni'. Jest tylko głosem.

Ten, kto nie mówi, kto został poprowadzony w swym ubóstwie na pustynię, jest tylko głosem. Jan Chrzciciel został napełniony, całkowicie napełniony Duchem Świętym, w taki sposób, że jest już tylko krzykiem. Jan Chrzciciel jest tym, który krzyczy. Gdy ktoś jest w stanie bardzo silnych emocji, nie może mówić, pozostaje mu tylko gest... albo krzyk... albo jęk.

Otóż Jan Chrzciciel jest głosem tego, kto krzyczy. To pokazuje jego stan uczuciowy. Nie może już mówić. Jest w nim takie pragnienie przyjścia Chrystusa, że krzyczy. Dzięki temu odkrywamy pragnienie, które płonie w jego sercu. Tym właśnie jest nadzieja. Jest płonącym miłością pragnieniem: intensywnym pragnieniem, żarliwym głodem tego, by przyszedł Bóg.

Pragnienie jest owocem miłości i ubóstwa. Pragniemy w takiej mierze, w jakiej jesteśmy ubodzy i w jakiej kochamy. Gdy nie jesteśmy ubodzy, nie pragniemy. Gdy nie kochamy, nie ma w nas również pragnień. Pragnienie ma więc dwa źródła: ubóstwo i miłość."

/o. Marie-Dominique Philippe/













niedziela, 4 grudnia 2011

Jan Chrzciciel

"Jan Chrzciciel musiał być niezwykłą osobą, skoro przyciągał ludzi z tak ogromną siłą, budząc w nich poczucie zbliżającego się Boga. Był jakby częścią dzikiej, nieskażonej natury, utraconego Raju, w którym człowiek żył w naturalnej zażyłości z Bogiem. W istocie, również i on nosił brzemię ciężaru ludzkiego grzechu. Ale tam, gdzie niejako 'dotykamy Boga', rodzi się jednocześnie świadomość grzeszności i własnej słabości, a to skłania do nawrócenia.

Człowiek zmieniając się na lepsze, staje się bardziej sobą. Cieszy się i ubogaca doświadczeniem spotkania ze świętym, którego wcześniej nie znał. Lęk, fascynacja, radość towarzyszą każdemu nawróceniu. Traci się fałszywą tożsamość i zyskuje nową.

Tak było niemal ze wszystkimi, którzy stykali się z Janem Chrzcicielem. On stawał się iskrą, która zapalała w sumieniach ten tajemniczy ogień, który niepokoił i dawał nadzieję spotkania z Tym, Który leczy ludzkie serca i przemienia dogłębnie - z Jezusem Chrystusem."

/dk. Piotr Strójwąs OCD/