niedziela, 29 grudnia 2013

Rodzina Bogiem silna

„Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości.
Rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby wyzwolić siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu człowieka, aby te siły uczynić własnością wszystkich rodzin, ażeby — jak to powiedziano w polskim Milenium chrześcijaństwa — rodzina była „Bogiem silna”.
Przemawiam mocą Jego prawdy do człowieka naszych czasów, aby pojął, jak wielkim dobrem jest małżeństwo, rodzina i życie, jak wielkim niebezpieczeństwem jest brak poszanowania dla tych rzeczywistości, bagatelizowanie tych największych wartości, które składają się na życie rodziny i stanowią o godności człowieka.”
                                                       /Jan Paweł II/

niedziela, 22 grudnia 2013

Sen Józefa

"Sen Józefa, ze względu na słowo skierowane do niego przez Boga, staje się 'przebudzeniem', wskrzeszeniem.
Józef słucha i czyni to słowo, które nie wywodzi się z jego bojaźni, lecz pochodzi od Boga.
Jest nowym Adamem, który słucha Pana. Przebudza się z koszmaru starego zakłamania i odnajduje się przed 'swoją małżonką', a z Nią przed Synem samego Boga, swoim życiem.
Józef otworzył serce i rozłożył ręce, by przyjąć dar. Postępuje przeciwnie niż Adam, który je zaciska, by go zerwać."
                                                /o. Silvano Fausti/

niedziela, 15 grudnia 2013

Pytanie Chrzciciela

"Bóg jest Innym. Wykracza poza oczekiwania człowieka.
Oczekiwanie, wątpliwość i pytanie Chrzciciela są paradygmatami dla każdego, kto nie chce sprowadzić pojęcia Boga do rzędu własnych idei o Nim, naiwnie przyjmowanych czy odrzucanych.
Jan jest prorokiem prawdy nie tylko o Bogu, ale również o człowieku, otwierającym się na własną tajemnicę. Jego prorokowanie unika jakiegokolwiek stwierdzenia, stając się pytaniem oczekującym odpowiedzi.
Jest największym zrodzonym z kobiet, ponieważ każe milczeć swoim myślom i pyta: 'Czy to Ty jesteś Tym?', nastawiając się na słuchanie słowa, które tylko Inny może wypowiadać.
Na to pytanie Jezus może odpowiedzieć tylko: 'Ja-Jestem'."
                                         /o. Silvano Fausti/

niedziela, 8 grudnia 2013

Niepokalana

"Były momenty w dziejach Boga-Człowieka i w dziejach ludzkości, że wszystkie światła i nadzieje gasły. A wtedy pozostawał zawsze jeden Znak i jedno Światło: Niewiasta obleczona w słońce. I tak jest w naszym życiu osobistym. Gdy gasną nam wszystkie światła i nadzieje, gdy zdaje się, że ciemność ogarnęła wszystko, wtedy trzeba ... zawierzyć Maryi.
Wróg wie, gdzie jest siła Kościoła i całej Rodziny ludzkiej. Wie, że Maryja jest dziś szczególnie potrzebna światu i ma dla niego moc zwycięską, dlatego uderza w Nią. Ale uderzając i zadając ciosy, pokazuje nieustannie na Nią jako na siłę niezwalczoną. Od wrogów musimy się uczyć, gdzie moc kościoła, narodów i ludzkości."
                                   /Stefan kardynał Wyszyński/

niedziela, 1 grudnia 2013

Adwent

"Nasz Adwent to Twoje do nas przychodzenie, bo usłyszałeś wołanie, któreś sam w nas wzbudził przez Ducha swojego, bo idziesz i przychodzisz do każdego z nas i do wszystkich, aby paść nasze istnienie ku śmierci ziemskiej i ku życiu wiecznemu.
Panie mój! Od tylu lat żyję Adwentem, od tylu lat żyję niedolą i nadzieją ludzką wołającą do Ciebie i mam z łaski Twojej odrobinę doświadczenia. Wiem, że Adwent to rzeczywistość - Twoja i moja - bardzo bogata, bardzo różna, bo Ty, nieobliczalny i pełen zapierających dech zaskoczeń, przychodzisz kiedy chcesz i jak chcesz w tym wciąż trwającym Adwencie.
Pomóż mi, Panie, spojrzeć dziś na różne Twoje przyjścia, abym je lepiej pojmował i lepiej przeżywał.
Panie naszego Adwentu! Twoje do nas przychodzenie jest zawsze jakimś przenikaniem nas Twoim Duchem, przygarnianiem nas pod władzę Twojej oczyszczającej miłości.
Ty przychodzisz do mnie pierwszy, ale na co mi Twój święty Adwent, jeśli ja jako drugi nie przyjdę do Ciebie?
Panie, spraw, aby Twój Adwent nie był przeze mnie zmarnowany, abym nie był pozbawiony dziś dla mnie przeznaczonej cząstki czerpanej z Twojej pełni. Przyjdź dzisiaj i uczyń mnie miłośnikiem Twego przyjścia teraz, zanim przyjdziesz zabrać mnie na zawsze do Ojca. Amen.
Maranatha! Amen."
                                           /ks. Mieczysław Bednarz/

niedziela, 24 listopada 2013

Królowanie Jezusa

"Z wysokości krzyża, swego tronu, Pan dokonuje sądu Bożego nad nieprzyjaciółmi - przebacza i daje królestwo złoczyńcom.
Tutaj jasno rozumiemy, w jakim znaczeniu Jezus jest królem i na czym polega przyniesione przez Niego zbawienie.
Jest to król, który używa swej wolności do służenia. Jedyną Jego władzą jest kochać aż po śmierć.
Na krzyżu Jezus urzeczywistnia królestwo, które zapowiedział na początku. On jest królem. Ubogi, głodny, płaczący, znienawidzony, odrzucony, znieważony i odepchnięty jak złoczyńca, kocha nieprzyjaciół, czyni im dobrze, błogosławi ich, wstawia się za nimi, opiera się złu, biorąc je na siebie.
To Jego królowanie objawia łaskę i miłosierdzie Boga.
Jego słabość jest Bożą mocą. Wybawia nas od wszelkiej władzy, której siłą jest zniewolenie egoizmem."
                                                        /o. Silvano Fausti/

niedziela, 17 listopada 2013

Los wszechświata

"Słowa Jezusa objawiają nie coś dziwnego i tajemniczego, ale głęboki sens naszej obecnej rzeczywistości. Zdejmują nam zasłonę, jaką nasze lęki i nasze błędy nasunęły nam na oczy. Pozwalają nam zobaczyć tę prawdę, która jest ostatecznym słowem Boga o świecie.
Nie zmierza się do kresu, ale do celu.
Świat ma w Ojcu początek i kres.
Jezus chce usunąć wszelki niepokój i panikę związane z końcem świata. Proponuje On alternatywę życia kierującego się ufnością wobec Ojca, w postawie daru miłości, która już pokonała śmierć.
Syn Boży, który przyjął ciało, ukazał nam los wszelkiego ciała. Jego droga Syna Człowieczego jest drogą każdego człowieka i całego świata.
Tajemnica Jego śmierci i Zmartwychwstania jest prawdą czasu obecnego w jego przyszłości."
                                      /o. Silvano Fausti/

niedziela, 10 listopada 2013

Nowe życie

"Tajemnica zmartwychwstania jest dostępna tylko temu, kto zna Pismo i moc Boga.
Jego miłość trwa na wieki i nie może ustać nawet w obliczu śmierci. Bóg musi ją pokonać i wskrzesić nas z martwych, aby dochować wierności wobec nas.
Płynąca stąd radość jest mocą do pójścia za Nim aż po krzyż i osobistego udziału w zmartwychwstaniu umarłych.
Zmartwychwstanie jest naszym pełnym narodzeniem do stanu dzieci. Jezus, Syn Dawida według ciała, zostaje bowiem ustanowiony Synem Bożym według Ducha uświęcenia poprzez swoje Zmartwychwstanie.
Nasza śmierć będzie mieć udział w Jego krzyżu, będzie uśmierceniem naszego grzechu, z powodu którego śmierć weszła na świat.
'Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących', gdyż jest 'Panem, miłośnikiem życia'.
Kto żyje dla Pana, uczestniczy już teraz w życiu, które pokonało śmierć."
                                          /o. Silvano Fausti/

niedziela, 3 listopada 2013

Nieśmiały zakochany

"Wydaje się, że Zacheusz był bardzo sympatyczny i jeśli ktoś będzie w niebie, to niech go pozdrowi w imieniu wszystkich. Kochał Jezusa, ale zachował się tak, jak nieśmiały zakochany.
Przecież ten, kto ma pieniądze, łatwo przejdzie przez największy nawet tłum i usiądzie na honorowym miejscu.
Ale on nie śmiał, bo prawdziwa miłość czyni człowieka nieśmiałym. Wszedł na drzewo, zakrył się liśćmi i patrzył. Ale Jezus dostrzegł miłość z daleka.
Niektórzy mówią, że Ewangelia jest zawsze poważna, że nie ma w niej uśmiechu. Tu właśnie jest uśmiech pod niebem: zwierzchnik celników, a więc pan dyrektor, wdrapał się na drzewo. Zabawna sytuacja. Ale ten, który kocha, nawet śmieszności się nie boi.
Symboliczna sytuacja: Jezus dostrzegł Zacheusza - miłość na odległość. Nieraz krzywimy się, że jesteśmy niepozorni, mali. A człowiek, który kocha i tęskni za Jezusem, rośnie jak na drożdżach w oczach Pana Boga."
                                          /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 27 października 2013

Faryzeusz czy celnik?

"Na modlitwie wychodzi prawda serca przed Bogiem - pycha lub pokora, zarozumialstwo sprawiedliwości lub przyjęcie winy.
Nasza pokora - jako że jej nie mamy - będzie upokorzeniem polegającym na uznaniu prawdy o nas, że jesteśmy pyszni jak faryzeusz.
Przed Tym, który powiedział:'Ja-Jestem', faryzeusz cieszy się swoim 'ja-nie-jestem' jak inni.
Modlitwa tego, kto nie jest pokorny, jest diabelskim oddzielaniem się od braci i od Ojca, jest największym i najłatwiejszym z możliwych odwróceniem porządku.
Kto w czasie modlitwy czuje się wyższym od drugiego, jest zawsze daleko od Boga, który stał się najmniejszym ze wszystkich.
Modlitwa prawdziwa jest wtedy, gdy rozpoznając się w faryzeuszu, przyjmujemy za swoją modlitwę celnika.
Wiara, która usprawiedliwia, wynika z pokory przyzywającej miłosierdzia."
                                             /o. Silvano Fausti/
   

niedziela, 20 października 2013

Natarczywa prośba

"Pytanie Kościoła: 'Dlaczego Pan jeszcze nie przychodzi?' Wiara bowiem żyje pragnieniem spotkania Go i woła: 'Marana tha, przyjdź, Panie'. Bez Niego uczeń jest podobny do wdowy pozbawionej męża. Pan jednak wydaje się nieczuły nawet na najbardziej natarczywe naleganie.
W rzeczywistości Pan postępuje jak głuchy, dlatego że chce, abyśmy wołali do Niego. On pragnie słyszeć nasz głos: 'daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój'.
Jezus wyjaśnia, że wysłuchanie jest pewne, trzeba jednak mieć wiarę.
Wiara polega właśnie na tym natarczywym proszeniu o Jego powrót. To dopominanie się stale podtrzymuje nasze pragnienie spotkania Go i chroni nas przed pokusą zaprzestania czekania na Niego.
Modlitwa jest praktykowaniem wiary jako zdania się na dobroć Boga, której nie doświadczamy. Nie spełnia On naszych pragnień dotyczących rzeczy, ponieważ chce, aby zrodziło się w nas pragnienie Jego samego.
Chce dawać nam nie rzeczy, lecz Siebie samego.
Przyjście Pana i Jego królestwa jest owocem modlitwy.
Kiedy On nadejdzie, skończy się wdowieństwo, które jest bardziej wdowieństwem Oblubieńca niż oblubienicy. Bowiem to nie On pozostawił nas, ale to my Jego zostawiliśmy.
Wysłuchanie błagania jest pewne.
On przyjdzie na pewno."
                                             /o. Silvano Fausti/

niedziela, 13 października 2013

Oddani Maryi w służbę miłości

"Będą oni ogniem gorejącym, wysłannikami Pana, którzy wszędzie wzniecać będą ogień Bożej miłości. Będą oni jako strzały ostre w ręku mocarnej Maryi, by porazić Jej nieprzyjaciół.
Będą to potomkowie pokolenia Lewi, dobrze oczyszczeni ogniem wielkich utrapień, mocno złączeni z Bogiem, niosący w sercu złoto miłości, w duchu kadzidło modlitwy, a w ciele mirrę umartwienia. Dla biednych i maluczkich będą oni wszędzie dobrą wonią Chrystusową, dla wielkich zaś, bogatych i pysznych tego świata będą wonią śmierci.
Będą oni jako chmury gromonośne i lotne, które za najlżejszym tchnieniem Ducha Świętego będą zraszały słowem Bożym żywota wiecznego, do niczego się nie przywiązując, niczemu się nie dziwiąc, o nic nie troszcząc.
Będą to prawdziwi apostołowie czasów ostatecznych, którym Pan Zastępów da słowo i moc, zdolne działać cuda i odnosić chwalebne zwycięstwa nad Jego nieprzyjaciółmi.
Wiemy wreszcie, iż będą to prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa, kroczący śladami Jego ubóstwa, pokory, wzgardy świata i miłości, uczący w czystej prawdzie wąskiej drogi Bożej, wedle Ewangelii świętej, a nie wedle zasad świata, bez względu na osobę, nie nie wyłączając, nie oszczędzając, ani słuchając lub lękając się jakiegokolwiek śmiertelnika, choćby najpotężniejszego.
Takimi będą ci wielcy ludzie, którzy powstaną, ale których na rozkaz Najwyższego urobi Maryja, aby rozciągnęli królestwo Jego nad włodarstwem bezbożnych, bałwochwalców."
                               /św. Ludwik Maria Grignion de Montfort/

niedziela, 6 października 2013

Przymnóż nam wiary

"Odpowiedź dana apostołom, którzy proszą Jezusa o zwiększenie wiary, polega na doświadczeniu miłosierdzia Bożego, które prowadzi do miłowania grzesznego brata, tak jak sami zostaliśmy umiłowani jako pierwsi.
Po prośbie 'naucz nas modlić się', jest to typowa prośba wierzącego, zwłaszcza apostoła: 'dodaj nam wiary'. Z nią osiągniemy wszystko. Wszystko bowiem jest możliwe dla tego, kto wierzy, gdyż dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Wiara jest niczym małe ziarnko, ale ma żywotną moc. Dzięki niej 'wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia', gdyż moja słabość napełnia się mocą samego Boga.
Wierzyć znaczy przestać ufać sobie i pozwolić działać Jemu.
Apostoł jest włączony w posługiwanie łaski i miłosierdzia swego Pana dla świata. Początkiem jego posługi jest wiara jako doświadczenie osobiste Tego, który umiłował go i siebie samego wydał za niego.
Bezinteresowność, podstawowa oznaka miłości, jest pieczęcią przynależenia do Niego. Sprawia, że stajemy się jak On niewolnikami z miłości. To najwyższy stopień wolności, która upodabnia nas do Boga."
                                                /o. Silvano Fausti/

niedziela, 29 września 2013

bogactwo - ubóstwo

"Dlaczego bogactwo jest aż takim utrudnieniem?
Nie chodzi tu tyle o samo posiadanie, ile o przywiązanie serca do bogactwa, o upatrywanie w nim swojego bezpieczeństwa i 'zbawienia'. Niezmiernie rzadko zdarza się, aby człowiek bogaty nie był przywiązany do swoich bogactw. Św. Paweł zaś przywiązanie do bogactw, czyli chciwość nazywa bałwochwalstwem. Człowiek służy wtedy komuś innemu niż Bogu prawdziwemu, w czym innym pokłada nadzieję i taka postawa nie jest do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Jezus Chrystus, gdy przychodzi na ziemię, nie bawi się w filozoficzno-teologiczne rozróżnienia, nie próbuje pokazywać, jak to bogaty może być zbawiony, lecz po prostu sam staje się ubogim.
To Jezusowe schodzenie w dół trwa aż do końca, aż do śmierci i to jakiej śmierci: śmierci na krzyżu - najhaniebniejszej z możliwych. Jezus staje się na koniec doskonale ubogi, nie ma już nic: ani godności Boskiej, ani ludzkiej, ani bogactwa materialnego, nagi, zelżony, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic...
Drugim obliczem Jezusowego ogołocenia i ubóstwa - Jego kenozy - jest zawierzenie Ojcu. Miarą zawierzenie bowiem jest ubóstwo. Jeśli drugą stroną - rewersem - ubóstwa nie jest zawierzenie, ubóstwo samo w sobie staje się udręką.
Jezus zawierzył Ojcu totalnie, wbrew wszelkiej ludzkiej logice. Stał się ubogim ponad wszelkie ludzkie granice.
Mu jesteśmy dziś wezwani, aby patrzeć na to Jego ubóstwo, ale nie po to, aby się z nim mierzyć i wpadać w przygnębienie, ani też po to, aby to Jezusowe ubóstwo podziwiać.
Jesteśmy wezwani, aby przez Jezusowe ubóstwo patrzeć na Jego zawierzenie Ojcu. Jeśli bowiem ubóstwo Jezusa może nas przerażać, to Jego zawierzenie nas buduje i zarazem prowadzi do naszego ubóstwa, na kształt tamtego, które było pełne radości i stało się dla Jezusa drogą do chwały.
To Jezusowe ubóstwo ubogaca w rzecz najcenniejszą, w zawierzenie, które jest jednym, prawdziwym skarbem, którego ani mól, ani rdza nie niszczą, i którego żaden złodziej ukraść nie może."
                                     /o. Stanisłąw Łucarz/

niedziela, 22 września 2013

Jesteśmy zarządcami

"Tu na ziemi jesteśmy i pozostaniemy zarządcami niesprawiedliwości, czyli dóbr gromadzonych wbrew woli Ojca, który chce, by były rozdawane.
Świat nie zmieni się przed swoim końcem. Ale właśnie w tym niesprawiedliwym świecie musimy żyć z ewangeliczną mądrością, przekształcając głupią tendencję do gromadzenia w tendencję do darowania.
Zbawienie polega nie tyle na zmienianiu rzeczywistości - jest, jaka jest! - co raczej na przeżywaniu jej z zaczynem przeciwnym do tego, który czyni ją niesprawiedliwą.
Życie jest walką między dziećmi tego świata a dziećmi światłości.
Tak jak tamci potrafią dostrzegać swój interes, tak i my powinniśmy rozpoznawać wolę Ojca."
                                              /o. Silvano Fausti/

niedziela, 8 września 2013

Weź swój krzyż

"Wyrażenie 'wziąć swój krzyż' - w sensie ewangelicznym - nie oznacza bezpośrednio cierpień, choć są one nierozłącznie związane z kondycją ludzką: każdemu zdarza się być chorym i przeżywać niemało bólu.
Trzeba przyznać, że czasami cierpienia ludzkie mają za przyczynę przywiązanie do rzeczy lub życia i przeto, jeśli oddajemy się całkowicie, jesteśmy wyzwoleni z wielu cierpień, ze wszystkich fałszywych krzyży.
Nie oznacza to, że nie musimy, zjednoczeni z Chrystusem i Jego cierpieniem, znosić także tego, co Pan na nas zsyła jako chorobę, ból, doświadczenie, smutek itp. Ale nie chodzi bezpośrednio o to. Chodzi o to wszystko, co na nas przychodzi jako cierpienie, ponieważ chcieliśmy iść za Chrystusem i wydać nasze życie za Ewangelię."
                                      /br. Milad Aissa - mistrz nowicjatu Małych Braci Jezusa/

niedziela, 1 września 2013

Kariera

"Zupełnie czymś innym może być kariera w oczach ludzkich, a zupełnie czymś innym w oczach Chrystusa. I tam, gdzie ludzie jej nie widzą, widzi ją Chrystus, i na odwrót, tam, gdzie widzi ją Chrystus, ludzie mogą jej nie dostrzegać.
Jeśli kariera i sukces ludzi łączy się z tzw. pierwszym miejscem, to należy koniecznie uwzględnić zasadę przewijającą się przez całą Ewangelię.
Zasada ta głosi, że człowiek zajmuje pierwsze miejsce po to, żeby jak najwięcej z siebie dać - w rozmaitej postaci. Natomiast w potocznym ujęciu owo 'pierwsze miejsce' kojarzy się przede wszystkim z możliwością, by jak najwięcej dla siebie wziąć.
A więc stanowiska diametralnie różne i idące za tym dwie różne postawy życiowe.
Na to, żeby na pierwszym miejscu będąc dać z siebie jak najwięcej, trzeba być w pełni człowiekiem kompetentnym i zdolnym wewnętrznie i zewnętrznie dawać to, do czego obowiązuje stanowisko.
Na to, by dawać, trzeba być wewnętrznie bogatym. Z pustki wewnętrznej człowiek nikogo nie wzbogaci, nikogo nie nakarmi i nikogo nie ogrzeje.
Na to, żeby kogoś ogrzać, wzbogacić, człowiek musi być wewnętrznie pełny i palić się autentycznym ogniem."
                                                /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 25 sierpnia 2013

Czy tylko nieliczni będą zbawieni?

"Zbawienie jest darem. Kosztuje tylko tyle, co wysiłek otwarcia serca i ręki, aby je przyjąć. Ale jest też wielką walką, gdyż serce jest twarde, a ręka uschła.
W tym co duchowe, ważna jest walka.
Dar nie usuwa inicjatywy, jest raczej zobowiązującym zadatkiem.
Niektóre rzeczy kosztują mniej, gdy się za nie płaci, niż gdy się je otrzymuje.
Otrzymać zbawienie znaczy uznać, że się zagubiliśmy, a to oznacza konieczność zadania śmierci wszelkiej pysze.
Bramą zbawienia jest pokora.
Brama ta jest najciaśniejsza dla sprawiedliwego, który im bardziej zaciekle stara się powiększyć swój bagaż sprawiedliwości, tym trudniej jest mu przez nią się przedostać.
Kluczem do przejścia przez tą ciasną bramę jest skrucha.
Jezus ukazuje fundamentalny grzech, od którego trzeba się odwrócić, a mianowicie samowystarczalność i zarozumiałe przekonanie, że jest się sprawiedliwym - listek figowy człowieka, który nie zna bezinteresownej miłości Boga."
                                             /o. Silvano Fausti/

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Przyszedłem rzucić ogień"

"Jezus przyszedł przynieść ogień, który musi przeprowadzić przez wodę. To, czego chce, zmusza Go do przejścia przez to, czego nie chce. Zmartwychwstanie przychodzi po śmierci. On sam jest podzielony miedzy pragnienie i udrękę, aż do krwawego potu. Jest to walka, w której miłość odnosi zwycięstwo w ostatecznej próbie.
On sam, Syn, przyszedł nawiedzić nas od Ojca w każdej naszej udręce, byśmy byli od niej uwolnieni.
W Eucharystii uczeń otrzymuje Ducha Świętego. Jest to ogień, jakiego nawet wody piekielne nie mogą zagasić; to miłość Boga do człowieka, wypływająca ze śmierci Syna."
                                             /o. Silvano Fausti/

niedziela, 11 sierpnia 2013

Nie bój się mała trzódko

"Lęk jest przeciwieństwem wiary. Bojaźń Boża, początek mądrości, to uwzględnienie Jego ojcostwa w codziennym życiu.
Ojciec zna naszą prawdziwą potrzebę: być tym, czym jesteśmy, czyli Jego dziećmi. Na tym właśnie polega Królestwo, które dał nam w Jezusie.
Błędem człowieka jest to, że ma serce nie tam, gdzie jego skarb.
Całe życie jest przygotowaniem na spotkanie. Chwila końca pozostaje nam nieznana. Wiemy jednak, że oznacza spotkanie z 'Synem Człowieczym', który przychodzi, i wiemy, że całe życie jest drogą ku Niemu.
Wszyscy otrzymaliśmy wielki dar, więc wiele od nas się zażąda. Dar jest płodny jak miłość. Jeżeli pozostaje bezpłodny, znaczy nie został przyjęty jako dar miłości."
                                          /o. Silvano Fausti/

niedziela, 4 sierpnia 2013

Miara udanego życia

"W rzeczywistości osąd o życiu udanym czy nieudanym nie należy do nas.
Prorok Malachiasz mówi: 'Oto przyjdzie dzień płonący jak piec, a będą wszyscy pyszni i wszyscy czyniący bezbożność słomą. I zapali ich dzień, który przyjdzie, i nie zostawi im ni korzeni ni gałązki'.
Istnieje Ktoś, kto będzie przykładał miarę do naszego życia. Będzie to miara ognia. W konsekwencji powstaje pytanie: Czy nasze udane - mniej lub więcej - życie, nasze osiągnięcia i sukcesy, potrafią się oprzeć tej próbie ognia, czy też okażą się słomą?
Jest rzeczą znamienną, że Chrystus nazywał siebie Tym, który rzuca ogień. Mówił też o gorejących pochodniach, o płonących lampach.
Czym w rzeczywistości jest ten ogień rzucany przez Chrystusa i tamten - sprawdzający wartość ludzkiego życia?
Ten ogień przymierza z Chrystusem, czyli łaska, nadaje naszemu życiu moc niezniszczalności, bo przecież ogień ognia nie zniszczy. A więc to zarzewie rzucone w serce człowieka posiada w sobie wewnętrzne pokrewieństwo z tamtym ogniem z Malachiaszowego proroctwa.
Człowiek winien stać się wiernym strażnikiem, czuwającym, by mu ten ogień nie wygasł; jeśli zaś przez nieszczęśliwe okoliczności zagaśnie - by umiał uprosić sobie u Boga rozpalenie go na nowo.
Jedynie bowiem ten ogień będzie decydował o życiu udanym."
                                        /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 28 lipca 2013

Naucz nas się modlić

"W zdominowanym przez technikę świecie, któremu grozi zapomnienie o sacrum, w społeczeństwie zadufanym w swoją samowystarczalność, świadectwo modlącego się człowieka jest jak promień światła pośród mroków.
W pierwszej chwili może ono jedynie zaciekawić, potem skłonić myślącą osobę do zastanowienia się nad sensem modlitwy, a w końcu wzbudzić rosnące pragnienie, by zaznać tego doświadczenia.
Modlitwa odmawiana z sercem czystym i szczerym staje się ofiarą złożoną Bogu.
Całe życie modlącej się osoby staje się aktem ofiarnym, jak powie później św. Paweł, wzywając chrześcijan, by oddali swe ciała na ofiarę żywą, świętą i Bogu miłą - to właśnie jest ofiara duchowa, którą On przyjmuje."
                                            /bł. Jan Paweł II/

niedziela, 21 lipca 2013

Maria i Marta

"W spotkaniu z siostrami Chrystus chce nas pouczyć, że najważniejsza 'cząstka' to ta, która zostanie z człowiekiem na zawsze, a raczej przy której człowiek będzie mógł na zawsze pozostać.
Życie nie może obejść się bez 'mniejszej cząstki', tzn. bez czynów zewnętrznych.
Czyn i działanie są nakazem Pana Boga, a w konsekwencji zadaniem i powołaniem człowieka.
Zdrowy rozsądek nakazuje, by człowiek - zanim zacznie działać, zastanowił się nad tym, o co mu właściwie chodzi, co chce osiągnąć i jakimi środkami.
Język potoczny nie nazywa tej wstępnej czynności kontemplacją; mówi o rozsądnym planowaniu, o harmonogramach - ale to jest tylko kwestia słów, istota rzeczy jest ta sama.
Kontemplacja w ścisłym, religijnym sensie kieruje się przede wszystkim ku Panu Bogu jako Osobie. W życiu religijnym poprawnie rozumianym właśnie Osoba winna być dostrzegana przed obowiązkami, jakie z Jej obecności wynikają.
Zagadnienie jest kapitalne dla życia chrześcijańskiego, ponieważ dopiero wówczas, kiedy widzi się najpierw osoby: Boga i człowieka, a na drugim miejscu obowiązki, życie nabiera właściwego stylu, zaczyna być prawdziwie ludzkie i w pełni religijne.
Równocześnie rozwiązuje się we właściwy sposób spór pomiędzy Martami i Mariami o kontemplację i czyn. Kontemplacja tak głęboko wchodzi w każdy uporządkowany ludzki czyn, że nie da się jej od czynu oddzielić.
W gruncie rzeczy kontemplacja jest również czynem, i to czynem najwyższego rzędu, na jaki człowieka stać. I dlatego ludzkie życie znajdzie swoje ostateczne spełnienie w niekończącej się kontemplacji, która będzie najszlachetniejszym ludzkim czynem.
Musimy posiadać umiejętność przechodzenia od kontemplacji do czynu i od czynu do kontemplacji zależnie od sytuacji, w której się znajdujemy."
                                                     /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 14 lipca 2013

Kto mnie kocha?

"Ja zstępuję z Jerozolimy do Jerycha i ukrywam się daleko przed Bogiem. On mnie 'widzi' z daleka, nawet gdybym był na krańcach ziemi! Ja uciekam przed Nim; On wychodzi mi naprzeciw, wchodząc w najdalsze opuszczenie, aż po wołanie: 'Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?'
Ja wpadłem w ręce rozbójników; On skończył dla mnie między złoczyńcami.
Ja zostałem odarty z Jego obrazu we mnie; jego nagość ubrała mnie.
Ja zostałem pobity; przez Jego rany zostałem uzdrowiony.
Ja zostałem porzucony na wpół żywy; Jego całkowite powierzenie się śmierci dało mi życie.
Ja opuściłem Ojca i utraciłem życie; On mi je przywrócił, oddając się Ojcu.
On zszedł, zobaczył, wzruszył się, podszedł do mnie i opatrzył rany mojego serca, gdyż jest łaską i miłosierdziem. Jest moim Bogiem, który kocha mnie miłością odwieczną.
Teraz i ja mogę kochać całym sercem, odwzajemniając się. Mogę złączyć się z Nim i stać się z Nim jednym. Mogę kochać Boga i bliźniego tą samą i taką samą miłością, jaką miłuje się Syn i Ojciec.
Teraz przykazanie miłości Boga i bliźniego nie jest już prawem niemożliwym do zrealizowania, ale Ewangelią, dobrą nowiną, darem dla wszystkich. Ci, o których zatroszczył się Samarytanin, są uzdolnieni do tego, by podjąć tę samą, co On, drogę."
                                                       /o. Silvano Fausti/

niedziela, 7 lipca 2013

Ani trzosu ani torby

"To, co posiadasz, oddziela cię od drugiego; to, co dajesz, łączy cię z drugim. Jeśli posiadasz rzeczy, dawaj rzeczy; jeśli nie masz nic, dawaj siebie. Tylko wtedy będziesz kochać prawdziwie. Ponieważ człowiek jest tym, co daje. Kto nic nie ma, daje siebie: potrafi kochać i żyć dla drugiego, aby inny żył dzięki niemu.
Taka jest droga zbawienia, jaką odwiecznie zamyślił Pan Jezus Chrystus, który będąc bogaty, stał się ubogi, abyśmy my wzbogacili się Jego ubóstwem.
Ubóstwo i pokora są cechami Boskimi. W obrębie Trójcy Świętej każda Osoba jest sobą jako inna i dla innej - a nie w odróżnieniu od innej - w całkowitej wzajemnej miłości. Każda osoba wszystko daje i wszystko otrzymuje.
Tam, gdzie miłość zostanie przyjęta, rodzi się zdolność do dawania."
                                            /o. Silvano Fausti/

niedziela, 30 czerwca 2013

Ogień z nieba

"Moc Bożą wyobrażano sobie jako pochłaniający piorun, który niszczy. Ale w rzeczywistości płomieniem, którego ani 'głębokie wody' nie mogą ugasić, ani śmierć, jest Jego miłość do nas.
Uczniowie muszą nawrócić się od ognia Eliasza, który spala wrogów, do ognia, który spala samego Eliasza, prowadząc go do nieba.
Jakub i Jan czują się złączeni z Chrystusem. Nie wiedzą jednak, że jedyną Jego mocą jest słabość, objawiająca się w wydaniu samego siebie z miłości.
Jezus nie niesie ognia palącego nieprzyjaciół, ale przebaczającą miłość. Gorliwość bez rozeznania jest początkiem wszystkich stosów wszechczasów. Jest ona sprzeczna z Duchem Chrystusa i unicestwia Jego dzieło.
Jan powróci później do Samarii z Piotrem i nad tymi samymi Samarytanami będzie przyzywał miłości Ojca i Syna. Jest to ogień Ducha Świętego, jedyny znany Bogu, którego zstąpienia uczeń ma wzywać nad nieprzyjaciółmi."
                                      /o. Silvano Fausti/

niedziela, 23 czerwca 2013

Chrystus Boży

"Piotr odpowiada, wyrażając wiarę Kościoła.
Choć Piotr mówi 'Boży', to jednak jego oczekiwanie jest w rzeczywistości jeszcze bardziej zgodne z pragnieniami człowieka niż według obietnicy Bożej. Ale Bóg wysłuchuje swoje obietnice, nie nasze pragnienia!
Jezus objawia myśl Bożą, jakiej człowiek nie może sobie wyobrazić ani zaakceptować. Problemem nie jest już to, czy Jezus jest Bożym Chrystusem, ale 'jak' nim jest.
Jest On 'Boży' właśnie dlatego, że nie wybawia samego siebie, ale zatraca i wydaje siebie za nas.
Jest to pierwsze pełne samoobjawienie Jezusa, będące sednem wiary chrześcijańskiej, tajemnica Jego śmierci i odkupieńczego Zmartwychwstania.
Jezus musi umrzeć na krzyżu za nas, gdyż nas kocha, a my jesteśmy na krzyżu! Tajemnicą Jezusa jest cierpienie Sługi, który kocha Ojca i braci.
Krzyż jest naszym złem, które On bierze na siebie, bo nas kocha - jest Jego zatraceniem się dla naszego zbawienia. Jego cierpienie spowodowały te wszystkie formy zła, które my w swym lęku wymyśliliśmy, aby się zbawić!
Lęk przed ograniczeniem jest początkiem wszelkiego zatracenia, ponieważ prowadzi do 'zawłaszczenia' przedmiotów, osób i samego Boga.
Jezus jest przeciwieństwem zagarniającego wszystko starego Adama. On objawia nam oblicze Boga, który oddaje wszystko z miłości do człowieka.
On nie 'wybawia samego siebie', ale zatraca się, solidaryzując się z nami, którzy jesteśmy zatraceni; On jest Bogiem, który jest miłością, który daje nam swoje królestwo, który jest solidarny z naszym złem."
                                            /o. Silvano Fausti/

niedziela, 16 czerwca 2013

Oczyszczenie

"Prosimy Cię, Ojcze, dotykaj częściej naszych oczu, abyśmy widzieli dobro w innych i w  nas.
Tak często trwonimy czas i energię, dostrzegając tylko chaos i ciemności, które zdają się nas ogarniać zewsząd.
Pomóż nam ,Ojcze, widzieć częściej jasność, pokój i głębię Twojego piękna, które obejmuje i nas.
Pokaż nam wszystkim Jezusa Chrystusa, który oczyszcza rodzaj ludzki z winy i wstydu i objawia nam pokój i piękno Królestwa wzrastającego i w nas.
W Jego Imię prosimy Cię o to, Ojcze!
Amen."
                /Charles A. Van Wagner/

niedziela, 9 czerwca 2013

Przywrócił życie

, Ojciec jak młodziencowi z Naim i o niebo więcej przywrócił ci zycie.
Jak córce Jaira i o całą wieczność więcej niż takie życie.
Jak Łazarzowi i o nieskonczoność więcej.
Przywrócił ci życie, którego Sam jest istotą, oddechem, krwiobiegiem, kośćcem.

Panie, stań nade mną grzesznikiem i przywróć mi życie Boże!
Bo matka nade mną płacze, jak matka młodzieńca z Naim,
bo ojciec mój rozpacza i wzywa Cię jak Jair do swej córki,
bo moje najdroższe osoby czynią Ci wyrzuty przyjacielskie, jak Maria i Marta nad grobem Łazarza: Panie, gdybyś tu był, nie umarłby brat nasz, 
bo Matka Twoja prosi za swym umarłym synem ziemskim.
Daruj życie darując winy.'
                                       /ks. T. Ryłko/

niedziela, 2 czerwca 2013

Wzór wiary

"W wielu epizodach Ewangelia ukazuje potęgę wiary. Jezus wyraża swój podziw dla wiary setnika: 'Zaprawdę powiadam wam: u nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary'. A do Bartymeusza mówi: 'Idź, twoja wiara cię uzdrowiła'. To samo powtarza się w przypadku kobiety cierpiącej na krwotok.
Nie mniejsze wrażenie wywołują słowa skierowane do ojca epileptyka, który prosił o uzdrowienie syna: 'Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy'.
Zadaniem wiary jest współpraca z tą wszechmocą.
Wiara nie oddala nas od świata, wręcz przeciwnie: przybliża nas do jego problemów i aspiracji.
Wiara rozwija się przy źródle prawdy, z niego czerpie swe życie i siłę."
                                            /bł. Jan Paweł II/

niedziela, 26 maja 2013

Trójjedyny

"Czyniąc znak Krzyża świętego dotykamy ręką głowy, co oznacza Boga Ojca, który od nikogo nie pochodzi.
Kiedy potem dotykamy ręką ciała poniżej piersi (dosłownie: brzucha, al ventre), oznacza to Syna Jego, Pana naszego, który pochodzi od Ojca i zstąpił do łona Przenajświętszej Dziewicy Maryi.
Kiedy znów kładziemy rękę na jednym i drugim ramieniu, oznacza to Ducha Świętego, który pochodzi od Ojca i od Syna.
A kiedy nasze ręce składamy razem, oznacza to, że trzy Osoby Boskie są jedną istotą.
Kiedy zaś znaczymy Krzyżem nasze usta, oznacza to, że w Jezusie, Zbawicielu naszym i Odkupicielu, jest Ojciec i Syn i Duch Święty, jeden jedyny nasz Bóg, Stwórca i Pan, i że Bóstwo nigdy nie było oddzielone od ciała Chrystusa (nawet) w czasie Jego śmierci."
                                    /św. Ignacy Loyola/

niedziela, 19 maja 2013

Duch Święty

"Udzielając nam swego Ducha, Chrystus wchodzi w nasze życie, by każdy z nas mógł powtórzyć za Pawłem: 'Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus'.
W ten sposób całe życie staje się Paschą, nieustannym przejściem od śmierci do życia, aż do ostatniej Paschy, kiedy również i my przejdziemy z Jezusem i jak Jezus 'z tego świata do Ojca,'
I rzeczywiście - mówi św. Ireneusz z Lyonu - 'ci, którzy otrzymali i noszą Ducha Bożego, zostają doprowadzeni do Słowa, to znaczy Syna, a Syn przyjmuje ich i przedstawia Ojcu, i Ojciec obdarza ich niezniszczalnością'."
                            /bł. Jan Paweł II/

niedziela, 12 maja 2013

Radość

"We Wniebowstąpieniu spełnia się radość zapowiadana w dniu narodzenia. Zbawiciel, Chrystus Pan, narodzony w Betlejem na ziemi, dzisiaj rodzi się w Betanii dla nieba.
Jest Pierworodnym wszelkiego stworzenia, pierwszym spośród tych, którzy zostali odrodzeni ze śmierci. Radość ta będzie pełna, kiedy wszystkie dzieci znajdą się w domu Ojca. Już teraz Pierwszy ze wszystkich, który stał się ostatnim ze wszystkich, powrócił.
Dotarłszy do serca Ojca, Jezus staje się bliski każdemu bratu, aby ten mógł pokonać tę samą drogę.
Nieprzyjaciel usiłuje nam odebrać radość, Bogu natomiast zależy na jej dawaniu. Ona jest Jego wonią, znakiem Jego obecności. Radość jest właściwa temu, kto spełnił swoje pragnienia.
Bóg staje się mieszkaniem człowieka, a człowiek mieszkaniem Boga. Jest to pełne błogosławieństwo. Bóg zapragnął złożyć w człowieku pragnienie, aby ten pragnął Go, tak jak On go pragnie."
                               /o. Silvano Fausti/

niedziela, 5 maja 2013

Niech się nie trwoży serce wasze

"Takem się trwożył, Panie, zmierzchu i ciemnoty,
Co czyha, by mnie przygnieść czarnym nocy cielskiem,
A Ty spojrzałeś na mnie okiem przyjacielskim,
Na wołający z głębin głos mojej tęsknoty.
I spokojny jest duch mój, jak wieczór soboty,
Kiedy nad łanów zbożem i ugorów zielskiem
Głos dzwonów z pozdrowieniem przepływa Anielskim
I gdy skończone wszystkie tygodnia roboty.
Jest we mnie wielka chwila zrównania dnia z nocą,
Kiedy na widnokręgu duszy nieruchomej
Stoją gwiazdy, jak wagi, zjednane Twą mocą,
Równoważąc w Wieczności Twej wszechświat z źdźbłem słomy,
A ziemia, co już nie zna królów ni nędzarzy,
Jest jednym wielkim sercem, co o Tobie marzy."
                                      /Leopold Staff/

niedziela, 28 kwietnia 2013

Nowe przykazanie

"Stoimy wobec sytuacji, która wymaga bohaterstwa. Czy zamierzamy żyć Ewangelią bez kompromisu, czy też zamierzamy pójść na kompromis?
Chrystus kocha nas tak bardzo, że umarł za nas. Jak to możliwe, że pozwalamy odejść komukolwiek z tych, których On postawił na naszej drodze życia, nie pokazując mu, że Chrystus go kocha?
To my musimy być początkiem tego znaku miłości. Nam jako chrześcijanom przykazano, abyśmy kochali siebie wzajemnie.
Ludzie nie uwierzą, że Bóg ich kocha, dopóki nie zobaczą tego w naszych oczach. Każdy z nas jest powołany, aby być ikoną Chrystusa. Czy zrobimy dla Niego wszystko? Kiedy się na to zgodzimy, kiedy naprawdę uwierzymy, że możemy wziąć dwie ryby i pięć bochenków chleba i nakarmić nimi tłumy, wówczas zrozumiemy, że to my sami mamy być chlebem i rybą, którymi oni będą się karmić. Jest to prawie pewne. Tutaj musimy zaufać, że Bóg da nam to, czego potrzebujemy.
Musimy otworzyć nasze serca na Ewangelię i na związany z nią ból. Nie ma miłości bez bólu."
                              /Catherine de Hueck Doherty/

niedziela, 21 kwietnia 2013

Pasterz zna owce

"Kochający zawsze stara się spotkać osobiście z umiłowaną osobą. W miłości nie istnieje masa bezosobowych postaci. Miłość rozpoznaje każdego z osobna, na każdego indywidualnie się decyduje i każdemu osobiście się ofiaruje. W tym tkwi istota miłości. Nie ma miłości bezosobowej.
Miłość dąży do coraz głębszego i lepszego poznania kochanej osoby.
Nie można pokochać nieznanej osoby.
Kto kocha, ten szanuje wolność. Akceptacja wolności jest tym punktem, w którym miłość zaczyna cierpieć i może być ukrzyżowana.
Miłość spala się z pragnienia, aby samym sobą i swoimi darami ubogacić drugą osobę. Jednakże, jeśli ta druga osoba nie odwzajemnia tego pragnienia, ona nie ustaje, lecz wyczekuje, oddaje się do dyspozycji, cierpi. Czeka na moment, kiedy będzie mógł być zbudowany most miłości, przez który będzie możliwe przeniesienie miłości i darów z niej wynikających.
Bóg tęskni za człowiekiem, swoim stworzeniem, ale równocześnie czeka na odpowiedź."
                                    /o. Slavko Barbarić/

niedziela, 14 kwietnia 2013

Skała

"Człowiekowi koniecznie potrzebne jest to miłujące spojrzenie Chrystusa. Jest mu potrzebna świadomość, że jest miłowany, że jest umiłowany odwiecznie i wybrany odwiecznie - a równocześnie ta odwieczna miłość Bożego wybrania towarzyszy mu w ciągu całego życia jako miłujące spojrzenie Chrystusa.
I może najbardziej w chwili doświadczenia, upokorzenia, prześladowania, klęski - wtedy, gdy nasze człowieczeństwo zostanie jakby przekreślone w oczach ludzkich, znieważone i podeptane.
Gdy wszystko przemawia za tym, aby zwątpić w siebie oraz w sens własnego życia, wówczas to spojrzenie Chrystusa, świadomość miłości, która w Nim okazała się potężniejsza od wszelkiego zła i wyniszczenia - ta świadomość pozwala nam przetrwać."
                                     /bł. Jan Paweł II/

niedziela, 7 kwietnia 2013

Miłosierdzie

"Bóg bogaty w miłosierdzie. To hasło jest niejako streszczeniem całej prawdy o tej miłości Boga do człowieka, która przyniosła ludzkości odkupienie. 'Bóg będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia' (Ef 2,4n). Pełnia tej miłości objawiła się w ofierze Krzyża. Nikt bowiem 'nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich' (J 15,13). Taka jest  miara miłosiernej miłości! Taka jest miara miłosierdzia Bożego!
Chrystusowe wezwanie do miłości wzajemnej na wzór Jego miłości wyznacza nam wszystkim tę samą miarę.
Bóg, okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie.
Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny, wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba wyobraźni miłosierdzia, aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem. Potrzeba tej wyobraźni miłosierdzia wszędzie tam, gdzie ludzie w potrzebie wołają do Ojca miłosierdzia: 'Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj'."
                   /bł. Jan Paweł II/

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Umowa o spotkanie

"Umowa Chrystusa z uczniami o spotkanie po śmierci jest nie tylko dziełem przewidującej mądrości, ale równocześnie dziełem serca, konsekwencją logiczną tego, co im powiedział w Wieczerniku przy ostatnim pożegnaniu: 'Wy jesteście przyjaciółmi moimi'. Przyjaciel obiecuje wrócić do przyjaciół, żeby im przynieść pociechę i smutek zamienić w radość, a równocześnie podjąć dalszy ciąg swego posłannictwa w zupełnie nowych warunkach, jakie stworzyły Jego śmierć i zmartwychwstanie.
To umówione spotkanie jest znakiem nadziei, o którym uczniowie w niepokoju ostatnich dni nie dość pamiętali. Dlatego za pośrednictwem niewiast przypomina im swoją obietnicę: Idę przed wami do Galilei, tam mnie ujrzycie, jako wam powiedziałem.
Bylibyśmy zaskoczeni, gdyby nam postawiono twierdzenie, że my, ludzie dzisiejsi, jesteśmy również umówieni na spotkanie z Chrystusem. A jednak umówił się przecież z nami, i to słowami bardzo jednoznacznymi i wyraźnymi: 'A kiedy przygotuję wam miejsce, wrócę do was i zabiorę was do siebie'.
Jakkolwiek człowiek idzie poprzez zaskoczenia i przypadki, to jednak może być pewny, że wszystkie te nieprzewidziane, a bardzo nieraz trudne okoliczności są wkomponowane i objęte ramami tamtej umowy. I mogą być prześwietlone pewnością, że i w tym wypadku Przyjaciel nie zapomni przyjaciela, że doskonale zna i pamięta czas i miejsce spotkania.
W tym jedynym wypadku, gdzie chodzi o Chrystusa i o nas, czas i miejsce zna tylko jedna strona - zna tylko On, my natomiast znamy drogę, którą nam wytyczył. Nie przeszkadza to jednak, że ta umowa jest pełna nadziei i pewności. Pewność ta została przypieczętowana najtrudniejszą formą miłości, jaką można sobie wyobrazić: 'Dał za nas życie swoje'.
Jest to przecież również, a może przede wszystkim umowa serca. Na przecięciu trudnych dróg naszego życia i tamtej najtrudniejszej miłości leży punkt spotkania. Tam się odnajdziemy nie jak Sędzia z podsądnym, ale jak przyjaciel z Przyjacielem, który chce nas obdarzyć radością, jakiej nikt nam nigdy nie odbierze."
                                       /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 17 marca 2013

Spojrzenie Jezusa

"Najbardziej wyzwalające jest  w tej scenie spojrzenie Jezusa. Dzięki niemu faryzeusze odkrywają prawdę o sobie. Wnikają w siebie. Gdy Jezus mówi: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień, odchodzą jeden po drugim, począwszy od najstarszych: najbardziej winnych a może najbardziej skruszonych łaską Jezusa.
Również kobieta zawdzięcza swoje życie i zbawienie spojrzeniu Jezusa. Do chwili spotkania z Jezusem ta kobieta doświadczała dwóch rodzajów spojrzeń: z jednej strony pragnienia, pożądania. A z drugiej odrzucenia, potępienia. Teraz jej oczy spotykają się z Człowiekiem, który patrzy na nią inaczej. Jest to spojrzenie miłosiernej miłości. Takiej, która nie osądza ani nie potępia. Nie jest też obojętna. Niczego nie wymusza, daje wolność, ale równocześnie pragnie dobra osoby. Kocha ją taką, jaka jest.
Spojrzenie Jezusa zawsze wydobywa na światło to, co najlepsze i najpiękniejsze w człowieku i daje siłę do przemiany, do świętego życia. Takie spojrzenie mówi: Uznaję Twoje prawo do bycia tym, kim jesteś. Ale chciałbym, abyś był tym, kim możesz być naprawdę (A. Baggio). Takiego spojrzenia doświadczył Zacheusz (Łk 19, 1nn), Piotr (Łk 22, 61), bogaty młodzieniec (Mk 10, 21)…
Kontemplujmy to spojrzenie Jezusa. Ono pozwoli nam oczyszczać nasze spojrzenia. Dopiero, gdy oczyścimy nasze spojrzenie, zaczną z naszych rąk wypadać kamienie (A. Pronzato).
W jaki sposób Bóg prowadzi mnie do skruchy? Jakie jest moje spojrzenie? Czy akceptujące, pozwalające innym być sobą, wyzwalające czy destruktywne, niszczące? Czy doświadczyłem już miłosnego spojrzenia Jezusa?"
                                /o. Stanisław Biel/

niedziela, 10 marca 2013

Ojciec miłosierdzia

"Bóg, którego objawił nam Jezus, gdy był człowiekiem, jest Ojcem, którego nieskończone miłosierdzie przyjmuje skruszonego grzesznika i czyni go wolnym.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej trzeba zrozumieć, że Bóg, który jest miłosierdziem, nigdy nie usprawiedliwi jakiejkolwiek formy przemocy człowieka wobec drugiego człowieka.
Główna postać opowiadania jawi się przede wszystkim jako pokorny Ojciec.
Ojciec z przypowieści pozwala synowi odejść. Przyjmuje jego decyzję i umie na niego czekać, a jego pragnienie, aby syn powrócił, pełne jest nieskończonej pokory. Pokora jest zatem pierwszą cechą Boga, którego głosi Jezus: tak naprawdę jedynym, który może być prawdziwie pokornym, jedynym, który może uniżyć się ku 'humus', jest Bóg.
Jedynie On może się umniejszyć, aby pozostawić przestrzeń innemu istnieniu, ponieważ On sam, nikt inny, wypełnia każde miejsce. Pokora Boga polega na Jego umniejszeniu po to, abyśmy istnieli.
Aby zobrazować to Boże 'dostosowanie się', mistyka hebrajska posługiwała się wyrażeniem,które oznacza 'cofanie się' Boga, aby ustąpić miejsca Jego stworzeniu.
Zatem 'cnotą ukrytą w głębi Boskości jest pokora', ponieważ tylko Bóg pierwotnie stwarza przestrzeń dla drugiego w pełnym poszanowaniu miłości stwórczej. 
Pokorny Bóg, który ogranicza siebie, aby jego stworzenie mogło istnieć w wolności, jest również Ojcem, który stoi w oknie i czeka na powrót syna. Postawę tę, którą przypowieść przedstawia w sposób tak dyskretny, można by nazwać nadzieją Boga - to druga cecha.
Bóg chrześcijański jest Bogiem nadziei nie tylko w tym sensie, że jest Bogiem obietnicy, a zatem fundamentem i gwarancją nadziei człowieka, ale także dlatego, że jest Bogiem, który umie czekać przepełniony pragnieniem, oraz ucztować, radując się z powrotu stworzenia.
Trzecią cechą Ojca z przypowieści jest macierzyńska miłość.
Bóg kocha tak, jak tylko matka kochać potrafi, bezinteresowną miłością pełną czułości , wierniejszą niż jakiekolwiek uczucie człowieka. Jak mawiał św.Bernard: 'Bóg nie kocha nas ponieważ jesteśmy dobrzy lub piękni, ale czyni nas dobrymi i pięknymi, ponieważ nas kocha.'" 
                                       /abp Bruno Forte/

niedziela, 3 marca 2013

Upragniony owoc

"Można Chrystusa wyobrazić sobie jako ogrodnika w wielkim ogrodzie świata, który wędruje od serca do serca i szuka owocu. Idzie od drzewa do drzewa - rozsuwa gałęzie, rozgarnia liście - i te zielone, i te uschłe - i szuka owocu. Rozgarnia liście naszych wielkich słów, naszych pacierzy codziennych, naszych niedzielnych Mszy św., naszych światopoglądów i deklaracji ideowych. Liście szeleszczą..., te uschłe szeleszczą najgłośniej. Owoc jest ukryty i cichy. Ale właśnie ku niemu, ku owocowi wyrosłemu na drzewie człowieczeństwa zwracają się ręce i myśli Boga.
Co jest tym owocem, którego Pan Bóg szuka na drzewie człowieczeństwa?
By dostrzec całą prawdę, przypomnijmy inne drzewo, o którym mówi Pismo Boże: Kiedy Mojżesz pasł owce swego teścia na górze Horeb, zobaczył w pobliżu krzew palący się płomieniem, którego liście pomimo to pozostały świeże i zielone.
Można powiedzieć, że Chrystus w Nowym Przymierzu postawił człowieka na miejscu drzewa, a On - jako nowy Mojżesz - będzie odtąd podchodził do drzewa każdego człowieczeństwa  i będzie szukał śladów Bożego ognia, choćby iskierki Bożej obecności."
                                   /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 24 lutego 2013

Góra Przemienienia

"W chwili przemienienia, wewnętrzna tajemnica bóstwa, świętości, miłości Chrystusa przeniknęła Jego zewnętrzną postać i okazała się w całym swoim bogactwie. Mimo to, Chrystus zachował jednak pewien specyficzny rodzaj wspólnoty pomiędzy sobą a resztą braci, mianowicie to, że i On, i oni mogli i mogą się przemieniać, choć w różny sposób.
Chrystus przemieniając się odsłonił swoje wnętrze, które nadawało nowy kształt Jego zewnętrznej postaci.
Człowiek natomiast przemieniając się czyni to w odwrotnym kierunku: przyjmuje światłość i świętość z zewnątrz, od Chrystusa, i to, co najbardziej pragnie przemienić, znajduje się w jego wnętrzu, niewidoczne dla ludzi i niechętnie im pokazywane. Wewnątrz nosi mniejszy lub większy nieporządek, rany i skazy, i winy wynikłe z niewłaściwego wyboru wartości, z tego, że człowiek mówił 'tak', gdzie trzeba było mówić 'nie' - i na odwrót.
W tym stanie rzeczy jedynym ratunkiem dla człowieka jest spotkanie z Chrystusem, który zdolny jest ten stan rzeczy zmienić i doprowadzić do tego, żeby 'niewinny' i 'porządny' obraz zewnętrzny człowieka odpowiadał jego wnętrzu - żeby z mocy i dobroci Chrystusa przychodzącej z zewnątrz dokonało się przemienienie."
                                   /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 17 lutego 2013

Nieporządek

"Zetkniecie z nieuporządkowanym i niespokojnym światem czeka na każdego z nas na granicy modlitwy, kontemplacji, skupienia w samotności, na granicy pomiędzy ołtarzem eucharystycznym a życiem. A zawsze musimy wracać, zawsze musimy tę granicę przekraczać.
Powinniśmy jednak z pustyni milczenia i skupienia wynieść przekonanie, że wszystko jest przez Boga stworzone, wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre.
Zły jest tylko nieporządek, perfidnie podarowany przez kusiciela jako dobro.
I tu tkwi źródło niepokoju, buntu, cierpienia, smutku i nieszczęścia, które przychodzi na świat, dotykając pojedynczego człowieka w jakimś ciemnym zakątku życia czy też całą ludzką rodzinę na szerokich przestrzeniach historii.
Potrzebne jest człowiekowi, by od czasu do czasu usiadł przynajmniej na chwilę w ciszy, odciął się od wszystkiego i stanąwszy twarzą w twarz z Bogiem i z sobą postawił pytanie: Czy przypadkiem nie żądam od Pana Boga, żeby kamienie rodziły chleb?
Czy nie została zwichnięta proporcja pomiędzy moim powołaniem a moimi pragnieniami, może nieraz bardzo skrytymi? Czy jeśli nie w rzeczywistości, to przynajmniej w pragnieniach nie oczekuję dla siebie za dużo, czy za to, czego oczekuję, nie mam zamiaru zapłacić takiej ceny, jakiej płacić nie wolno?
Czy nie zginam karku, gdzie trzeba trzymać głowę wysoko, i czy nie trzymam głowy wysoko tam, gdzie trzeba ją skłonić z pokorą?
Czy nie zawieram kompromisów i nie toleruję dysproporcji, z których rodzi się niepokój i nieporządek życia, które powodują, że droga moja nie jest już z Chrystusem, a skutkiem tego nie prowadzi tam, dokąd naprawdę mam dojść?"
                                  /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 10 lutego 2013

Powołanie

"Realizm świata nadprzyrodzonego, przyniesiony na ziemię przez Chrystusa, i realizm ludzi pracy spotkały się nad brzegami Tyberiadzkiego Jeziora, a zdrowy rozsądek i trzeźwy sąd rybaka okazały się zdolne do przyjęcia prawdy o Królestwie Bożym i do służby temu Królestwu.
Pomiędzy rybaków a żywioł, wśród którego od pokoleń upłynęło ich życie, wchodzi Jezus Chrystus, przynosząc ze sobą 'pokusę' powołania do służby nowemu żywiołowi. Ten będzie miał już szerszy zasięg, a kryć będzie w sobie moce potężniejsze niż burze i wichry, z którymi na jeziorze nauczyli się walczyć niemal od dziecka.
Chrystus powołuje ludzi tą głęboką mądrością, która rozkłada ciężar powołania na poszczególne etapy drogi. W pierwszym momencie już bardzo wielki problem dla człowieka stanowi sama zmiana i odejście od dotychczasowego trybu życia.
Powoli odsłaniać będzie Chrystus dalsze odcinki drogi i do końca wychowywać będzie swych uczniów, a dzieje tego wychowywania będą bardzo ludzkie, bardzo zwyczajne, podobne do dróg i okoliczności, w jakich każdego z nas wychowuje.
Każdy z nas ma swoją godzinę, w której, dostrzegłszy Boga, powierza się Jego tajemnicy."
                         /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 3 lutego 2013

Stawać się lepszym

  "Miłość nie czeka, aż się ludzie poprawią, by ich kochać, ale miłując ich Bożą miłością, sprowadza na ziemię przemieniającą moc Boskiej dobroci i w jej promieniach ludzie stają się lepszymi. Ona potrafi z ludzi nawet zepsutych wydobyć nieskażone głębie i im samym dać poznać, że nie są tacy źli, jak się im może wydaje, jak inni ludzie im powiedzieli. W ten sposób ich serca napełnia nadzieja, przez którą stają się lepsi, odradza się w nich szacunek dla siebie samych i wiara we własne możliwości."
                        /o. Piotr Rostworowski/ 

niedziela, 27 stycznia 2013

Podano Mu zwój...

Księga, która jest zamknięta dla tego, który umie czytać i otwarta dla tego, który nie umie czytać (zob.Iz 29,11), znajduje się nareszcie w rękach Tego, który może ją otworzyć i czytać.
On rzeczywiście 'otwiera' ją i 'zamyka' - czyta ją i aktualizuje: 'Jesteś godny wziąć zwój i złamać jego pieczęcie' (Ap 5,9). Słowo Boga pozostaje zapieczętowane i niezrozumiałe poza Chrystusem, który je dopełnia. Bez Niego pozostaje bowiem niewypełnioną obietnicą, a więc niezrozumiałą zagadką, a skoro Bóg coś obiecuje to zawsze wypełnia swoją obietnicę.   
                    /o.Silvano Fausti /

niedziela, 20 stycznia 2013

Wesele w Kanie

"Z matczyną troską, poświadczoną podczas wesela w Kanie, Maryja wydaje się nam mówić: 'Nie wahajcie się, zaufajcie słowu mojego Syna. On, który mógł przemienić wodę w wino, ma moc uczynić z chleba i wina swoje Ciało i swoją Krew, ofiarując wierzącym w tej tajemnicy żywą pamiątkę swej Paschy, aby w ten sposób uczynić z siebie chleb życia.'
Niech [...] będą błogosławione wszystkie dusze, które są posłuszne wezwaniu Odwiecznej Miłości. Niech będą błogosławieni wszyscy ci, którzy dzień po dniu, z niewyczerpaną hojnością, przyjmują Twoje wezwanie, o Matko, do czynienia tego, co powie Twój Syn, Jezus, dając Kościołowi i światu radosne świadectwo życia natchnionego Ewangelią."
                                /bł. Jan Paweł II/

niedziela, 13 stycznia 2013

Nowe narodziny

"Był taki dzień, kiedy kapłan wylał na naszą głowę odrobinę wody i wypowiedział słowa wzięte od Chrystusa. Był to mały, nieefektowny znak, lecz z tym znakiem związane jest słowo Boże, które mówi:'Kto się narodzi z wody i z Ducha Świętego, ten wnijdzie do Królestwa'.
Od tamtego dnia nosimy w sobie ten znak ziarna zapowiedzi Bożej. Nie wiadomo, ile jest jeszcze drogi przed nami i jak długi czas to ziarno będzie w nas spoczywać - jakby przykryte ziemią. I będą nad nim przechodzić dobre i złe, burzliwe dni. Życie będzie może po nas deptać, tak jak ludzkie stopy depczą czasami zasianą rolę, nie zwracając uwagi na to, co ta ziemia w sobie kryje - aż przyjdzie dzień, ten jedyny, ku któremu zdążamy. Aż przyjdzie ten dzień naznaczony przez Boga, w którym radość-ziarno, posiane w sercu człowieka i noszone przez lata całe, zacznie się rozwijać w kwiat i owoc doskonałego spełnienia.
Na szczęście w tej wędrówce nie jesteśmy sami. Ktoś doszedł z boku, wszedł w nasz wewnętrzny, duchowy świat, uchwycił nas od strony ducha ciepłą, serdeczną dłonią i powiedział: Chodź za mną. Nie zwracaj uwagi na to, jaka jest droga. Droga jest jak każda droga miejscami taka, a miejscami inna. A nad drogą rozpościera się pogoda - jak zwykła pogoda - raz świeci słońce, a raz siecze deszcz, innym razem nęka mróz i zimno. Ważne jest, że ja cię prowadzę tam, skąd przyszedłem. Ja jeden znam tę drogę, bo ja ją przebyłem.
Ja ci drogę oświecę, ba ja jestem Światłem. Każdą ciemność ci rozjaśnię. Ja cię w drodze pożywię, bo ja jestem Chlebem, który zstąpił z nieba.
Przyszedłem od Ojca i znam Go, znam Jego Dom i wiem, że Ojciec czeka na ciebie. Nie chciał, żebyś szedł sam i dlatego mnie przysłał, kazał mi się narodzić jak każdemu człowiekowi, kazał mi zapłacić za ciebie cenę powrotu - i dlatego dojdziesz na pewno pod warunkiem, że nie wyrzekniesz się wspólnoty ze mną, bo droga jest tylko jedna - tak jak jeden jest Ojciec i jeden jest Dom, do którego wspólnie zdążamy. Trzeba wiec iść aż do końca razem."
                                 /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 6 stycznia 2013

Gwiazda

Gwiazdą moich oczu,
Skałą, co mnie trzyma,
Przewodnikiem pewnym
i Laską pielgrzyma,
Chlebem, co mnie żywi,
Źródłem ukojenia
i Celem jedynym
naszego dążenia -
Tyś tym wszystkim, Panie!
Okaż zmiłowanie.
                               /modlitwa niemiecka/

 "Oto gwiazda wschodzi z Jakuba, z Izraela berło się podnosi." (Lb 24, 17)

"Radość Objawienia tkwi w tym, że i na wyboistych drogach, wśród trudnych i smutnych przeżyć jest światło, jest gwiazda, która blaskiem swoim mówi: Pan Bóg jest z tobą, idziecie razem, a na końcu jest wyjście wspaniałe.
Wspaniałość tego wyjścia sygnalizuje Pan Bóg poprzez te chwile olśnienia, które czasem przychodzą na człowieka. Przychodzą i gasną.
Wielu z nas miało na pewno takie chwile w życiu swoim. Gdy blask tej gwiazdy doszedł aż do dna naszej świadomości, wtedy człowiek czuł, że mu skrzydła rosną, że chciałby Boga wziąć w ramiona i powiedzieć: Cieszę się, że jesteś, że jesteś mój.
A potem ta gwiazda gaśnie i nie można już odnaleźć śladu tego przeżycia, ale to, co się stało, naprowadza nas na właściwy kierunek ku radości ostatniej, która nigdy nie zgaśnie.
Znajdziemy Chrystusa, który przestanie już być tylko widzialnym objawieniem Miłości, ale odsłoni przed nami samo jej wnętrze. 'Ujrzymy Go, tak, jak jest'."
                                  /bp Jan Pietraszko/