niedziela, 17 marca 2013

Spojrzenie Jezusa

"Najbardziej wyzwalające jest  w tej scenie spojrzenie Jezusa. Dzięki niemu faryzeusze odkrywają prawdę o sobie. Wnikają w siebie. Gdy Jezus mówi: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień, odchodzą jeden po drugim, począwszy od najstarszych: najbardziej winnych a może najbardziej skruszonych łaską Jezusa.
Również kobieta zawdzięcza swoje życie i zbawienie spojrzeniu Jezusa. Do chwili spotkania z Jezusem ta kobieta doświadczała dwóch rodzajów spojrzeń: z jednej strony pragnienia, pożądania. A z drugiej odrzucenia, potępienia. Teraz jej oczy spotykają się z Człowiekiem, który patrzy na nią inaczej. Jest to spojrzenie miłosiernej miłości. Takiej, która nie osądza ani nie potępia. Nie jest też obojętna. Niczego nie wymusza, daje wolność, ale równocześnie pragnie dobra osoby. Kocha ją taką, jaka jest.
Spojrzenie Jezusa zawsze wydobywa na światło to, co najlepsze i najpiękniejsze w człowieku i daje siłę do przemiany, do świętego życia. Takie spojrzenie mówi: Uznaję Twoje prawo do bycia tym, kim jesteś. Ale chciałbym, abyś był tym, kim możesz być naprawdę (A. Baggio). Takiego spojrzenia doświadczył Zacheusz (Łk 19, 1nn), Piotr (Łk 22, 61), bogaty młodzieniec (Mk 10, 21)…
Kontemplujmy to spojrzenie Jezusa. Ono pozwoli nam oczyszczać nasze spojrzenia. Dopiero, gdy oczyścimy nasze spojrzenie, zaczną z naszych rąk wypadać kamienie (A. Pronzato).
W jaki sposób Bóg prowadzi mnie do skruchy? Jakie jest moje spojrzenie? Czy akceptujące, pozwalające innym być sobą, wyzwalające czy destruktywne, niszczące? Czy doświadczyłem już miłosnego spojrzenia Jezusa?"
                                /o. Stanisław Biel/

niedziela, 10 marca 2013

Ojciec miłosierdzia

"Bóg, którego objawił nam Jezus, gdy był człowiekiem, jest Ojcem, którego nieskończone miłosierdzie przyjmuje skruszonego grzesznika i czyni go wolnym.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej trzeba zrozumieć, że Bóg, który jest miłosierdziem, nigdy nie usprawiedliwi jakiejkolwiek formy przemocy człowieka wobec drugiego człowieka.
Główna postać opowiadania jawi się przede wszystkim jako pokorny Ojciec.
Ojciec z przypowieści pozwala synowi odejść. Przyjmuje jego decyzję i umie na niego czekać, a jego pragnienie, aby syn powrócił, pełne jest nieskończonej pokory. Pokora jest zatem pierwszą cechą Boga, którego głosi Jezus: tak naprawdę jedynym, który może być prawdziwie pokornym, jedynym, który może uniżyć się ku 'humus', jest Bóg.
Jedynie On może się umniejszyć, aby pozostawić przestrzeń innemu istnieniu, ponieważ On sam, nikt inny, wypełnia każde miejsce. Pokora Boga polega na Jego umniejszeniu po to, abyśmy istnieli.
Aby zobrazować to Boże 'dostosowanie się', mistyka hebrajska posługiwała się wyrażeniem,które oznacza 'cofanie się' Boga, aby ustąpić miejsca Jego stworzeniu.
Zatem 'cnotą ukrytą w głębi Boskości jest pokora', ponieważ tylko Bóg pierwotnie stwarza przestrzeń dla drugiego w pełnym poszanowaniu miłości stwórczej. 
Pokorny Bóg, który ogranicza siebie, aby jego stworzenie mogło istnieć w wolności, jest również Ojcem, który stoi w oknie i czeka na powrót syna. Postawę tę, którą przypowieść przedstawia w sposób tak dyskretny, można by nazwać nadzieją Boga - to druga cecha.
Bóg chrześcijański jest Bogiem nadziei nie tylko w tym sensie, że jest Bogiem obietnicy, a zatem fundamentem i gwarancją nadziei człowieka, ale także dlatego, że jest Bogiem, który umie czekać przepełniony pragnieniem, oraz ucztować, radując się z powrotu stworzenia.
Trzecią cechą Ojca z przypowieści jest macierzyńska miłość.
Bóg kocha tak, jak tylko matka kochać potrafi, bezinteresowną miłością pełną czułości , wierniejszą niż jakiekolwiek uczucie człowieka. Jak mawiał św.Bernard: 'Bóg nie kocha nas ponieważ jesteśmy dobrzy lub piękni, ale czyni nas dobrymi i pięknymi, ponieważ nas kocha.'" 
                                       /abp Bruno Forte/

niedziela, 3 marca 2013

Upragniony owoc

"Można Chrystusa wyobrazić sobie jako ogrodnika w wielkim ogrodzie świata, który wędruje od serca do serca i szuka owocu. Idzie od drzewa do drzewa - rozsuwa gałęzie, rozgarnia liście - i te zielone, i te uschłe - i szuka owocu. Rozgarnia liście naszych wielkich słów, naszych pacierzy codziennych, naszych niedzielnych Mszy św., naszych światopoglądów i deklaracji ideowych. Liście szeleszczą..., te uschłe szeleszczą najgłośniej. Owoc jest ukryty i cichy. Ale właśnie ku niemu, ku owocowi wyrosłemu na drzewie człowieczeństwa zwracają się ręce i myśli Boga.
Co jest tym owocem, którego Pan Bóg szuka na drzewie człowieczeństwa?
By dostrzec całą prawdę, przypomnijmy inne drzewo, o którym mówi Pismo Boże: Kiedy Mojżesz pasł owce swego teścia na górze Horeb, zobaczył w pobliżu krzew palący się płomieniem, którego liście pomimo to pozostały świeże i zielone.
Można powiedzieć, że Chrystus w Nowym Przymierzu postawił człowieka na miejscu drzewa, a On - jako nowy Mojżesz - będzie odtąd podchodził do drzewa każdego człowieczeństwa  i będzie szukał śladów Bożego ognia, choćby iskierki Bożej obecności."
                                   /bp Jan Pietraszko/