Błogosławieni, którzy się smucą! Jest to błogosławieństwo nie tylko tych, którzy cierpią z powodu licznych dolegliwości wpisanych w śmiertelną naturę człowieka, ale także tych, którzy odważnie przyjmują cierpienie, gdy wymaga tego szczere wyznawanie zasad ewangelicznej moralności.
Ludzie cisi cierpią z powodu kłótni, zazdrości, rywalizacji, które pojawiają się w rodzinach, pośród ludzi sobie bliskich.
Nie akceptują biernie przejawów niesprawiedliwości. Są dokładnie przeciwieństwem ludzi obojętnych. Nie odpowiadają przemocą na przemoc, nienawiścią na nienawiść.
Już w życiu doczesnym ludzie czystego serca potrafią dostrzegać w całym stworzeniu to, co jest od Boga. Potrafią niejako odsłaniać Boską wartość, Boski wymiar, Boskie piękno wszystkiego, co stworzone.
"Błogosławieni jesteście - mówi Jezus - wy wszyscy ubodzy w duchu, cisi i miłosierni, którzy się smucicie, którzy pragniecie sprawiedliwości, którzy jesteście czystego serca, wprowadzacie pokój i cierpicie prześladowania! Błogosławieni jesteście!" Te słowa Jezusa mogą się wydawać dziwne. Dziwne jest, że Jezus wychwala tych, których świat zwykł uważać za słabych. Jezus mówi do nich: "Błogosławieni jesteście wy, którzy zdajecie się przegrywać, bo w rzeczywistości zwyciężacie: Królestwo niebieskie należy do was!"
/św. Jan Paweł II/
niedziela, 29 stycznia 2017
niedziela, 22 stycznia 2017
Bliskie jest królestwo niebieskie
Początek posługi Jezusa widziany jest jako wschód słońca, jutrzenka nowego dnia.
Królestwa na ziemi są Adama, który stawia jako zasadę życia własne lęki i je urzeczywistnia.
Natomiast królestwo niebieskie jest Jezusem, którego zasadą jest Ojciec wszystkich i Jego słowo.
Wypełnia się proroctwo Izajasza, który przewidział wschodzące słońce właśnie nad Galileą pogan.
Królestwo jest widziane jako światło pokonujące ciemności i śmierć.
Nawrócenie jest bramą wejściową do królestwa.
Jezus jest światłem obiecanym Izraelowi i przez niego wszystkim ludziom. W Nim urzeczywistnia się przejście z naszej nocy do dnia Bożego, ze śmierci do życia, z różnych królestw ziemi, w których się zabija, do jedynego królestwa niebieskiego, które daje życie.
Nawracanie się, kierowanie się ku światłu, otwarcie oczu - to jedyny warunek, by wkroczyć w dzień, który już nastał. Jest to zmiana myślenia i serca, oczu i życia.
Jezus wzywa nas do życia tym, co "teraz", czasem między już i jeszcze nie.
Jedynie on jest i jest jedynym, w którym spotykamy Tego, który jest.
Rzeczywiście to, czego pragniemy, jest "tu", nie gdzie indziej. Wystarczy, że się nawrócimy, zmienimy kierunek patrzenia i kierunek, w którym podążamy.
/o. Silvano Fausti/
Królestwa na ziemi są Adama, który stawia jako zasadę życia własne lęki i je urzeczywistnia.
Natomiast królestwo niebieskie jest Jezusem, którego zasadą jest Ojciec wszystkich i Jego słowo.
Wypełnia się proroctwo Izajasza, który przewidział wschodzące słońce właśnie nad Galileą pogan.
Królestwo jest widziane jako światło pokonujące ciemności i śmierć.
Nawrócenie jest bramą wejściową do królestwa.
Jezus jest światłem obiecanym Izraelowi i przez niego wszystkim ludziom. W Nim urzeczywistnia się przejście z naszej nocy do dnia Bożego, ze śmierci do życia, z różnych królestw ziemi, w których się zabija, do jedynego królestwa niebieskiego, które daje życie.
Nawracanie się, kierowanie się ku światłu, otwarcie oczu - to jedyny warunek, by wkroczyć w dzień, który już nastał. Jest to zmiana myślenia i serca, oczu i życia.
Jezus wzywa nas do życia tym, co "teraz", czasem między już i jeszcze nie.
Jedynie on jest i jest jedynym, w którym spotykamy Tego, który jest.
Rzeczywiście to, czego pragniemy, jest "tu", nie gdzie indziej. Wystarczy, że się nawrócimy, zmienimy kierunek patrzenia i kierunek, w którym podążamy.
/o. Silvano Fausti/
niedziela, 15 stycznia 2017
Ja Go przedtem nie znałem
Życia mojego codzienny - zawsze nad siły! - wysiłek
poplątały powszednie losy, zdarzenia zwyczajnie rozbiły.
Wlokłam kłody po ciężkim piachu, płynęłam wodospadom naprzeciw:
każdy mój czyn się rozkruszył, każdy się statek rozleciał.
Nie umiałam się modlić, Boże, ani walczyć o Ciebie czuciem,
tylko złapać najbliższy ciężar i na przeszkodę się rzucić!...
Trzeba Cię sercem chwalić, wznosić do Ciebie kadzidłem,
ale mnie szept modlitwy usypiał,
"wyłamywał od dołu" skrzydła.
...Dziś runął dom mój, zwaliły się belki w dół i kamienie...
A może byłby się ostał - budowany tylko na tchnieniu?
A może byłby mocny, wyniosły i niespożyty,
gdyby nie z czynu się zrodzić chciał, ale z modlitwy?!
/K. Iłłakowiczówna/
poplątały powszednie losy, zdarzenia zwyczajnie rozbiły.
Wlokłam kłody po ciężkim piachu, płynęłam wodospadom naprzeciw:
każdy mój czyn się rozkruszył, każdy się statek rozleciał.
Nie umiałam się modlić, Boże, ani walczyć o Ciebie czuciem,
tylko złapać najbliższy ciężar i na przeszkodę się rzucić!...
Trzeba Cię sercem chwalić, wznosić do Ciebie kadzidłem,
ale mnie szept modlitwy usypiał,
"wyłamywał od dołu" skrzydła.
...Dziś runął dom mój, zwaliły się belki w dół i kamienie...
A może byłby się ostał - budowany tylko na tchnieniu?
A może byłby mocny, wyniosły i niespożyty,
gdyby nie z czynu się zrodzić chciał, ale z modlitwy?!
/K. Iłłakowiczówna/
niedziela, 8 stycznia 2017
Teofania
Stajemy przed tą zadziwiającą teofanią, kiedy Jan Chrzciciel odkrywa Ducha przy Baranku: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. (...) Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.
Oficjalnie Stary Testament wypełnia się w sercu Jana Chrzciciela.
Wypełnił się już w sercu Maryi i w sercu Józefa; wypełnił się już w sercu Elżbiety, prorokini Anny i Symeona. To wszystko było jednak ukryte. Tutaj Jan Chrzciciel oficjalnie pokazuje, że wszystko się wypełniło, dokonało: przepuszcza przodem Tego, który przyszedł po nim.
Bóg powtórzył to, co pokazuje nam początek Księgi Rodzaju: Kain nie godzi się na pierwszeństwo Abla i odwołuje się do swego prawa starszeństwa; podobnie i najwyższy kapłan odwoła się do swego prawa starszeństwa i z religijnej zazdrości nie zgodzi się na to, by prawdziwy Abel, Jezus, przeszedł przed nim pierwszy.
Tutaj Jan Chrzciciel, ubogi, przepuszcza przed sobą Baranka, tego, który niesie nieprawość świata, a sam się usuwa; jest obecny, ale całkowicie zależny od Baranka.
Oto eschatologiczna nadzieja Jana Chrzciciela: nadzieja ubogiego, który jest bez reszty zależny od tego, który przychodzi.
/o.Marie-Dominique Philippe /
Oficjalnie Stary Testament wypełnia się w sercu Jana Chrzciciela.
Wypełnił się już w sercu Maryi i w sercu Józefa; wypełnił się już w sercu Elżbiety, prorokini Anny i Symeona. To wszystko było jednak ukryte. Tutaj Jan Chrzciciel oficjalnie pokazuje, że wszystko się wypełniło, dokonało: przepuszcza przodem Tego, który przyszedł po nim.
Bóg powtórzył to, co pokazuje nam początek Księgi Rodzaju: Kain nie godzi się na pierwszeństwo Abla i odwołuje się do swego prawa starszeństwa; podobnie i najwyższy kapłan odwoła się do swego prawa starszeństwa i z religijnej zazdrości nie zgodzi się na to, by prawdziwy Abel, Jezus, przeszedł przed nim pierwszy.
Tutaj Jan Chrzciciel, ubogi, przepuszcza przed sobą Baranka, tego, który niesie nieprawość świata, a sam się usuwa; jest obecny, ale całkowicie zależny od Baranka.
Oto eschatologiczna nadzieja Jana Chrzciciela: nadzieja ubogiego, który jest bez reszty zależny od tego, który przychodzi.
/o.Marie-Dominique Philippe /
niedziela, 1 stycznia 2017
Miłość
Jakże jasno świecił stłumiony płomień
i ogień wesoło strzelał smuklej niż hymn,
gdy jak każdy - narodził się matce syn,
a od gwiazd się paliły niebieskie płomyki na słomie.
Upływały komety, upływał czas,
szły zwierzęta z obcych, pękatych wysp
i kładły rogi płasko przed dzieckiem świecącym od gwiazd.
Mówiły dziecku stujęzyczny wyraz,
łamały sztywne patyki kolan.
Łagodnie cierpiała w nich ludzkość,
z oczu rosły paprocie rozległych krzywd.
Przepływały ptaki chmurami jak łódką
i zielono śpiewał las, wiatr porywał krzyk,
wiatry porywały głos,
a gasnący tłumił nieboskłon.
Płakało tkliwie starym grzechem
i żałością po polach chodziło.
Mówił wiatr na ucho echem,
a las głośno powtarzał: "Miłość".
K.K. Baczyński
i ogień wesoło strzelał smuklej niż hymn,
gdy jak każdy - narodził się matce syn,
a od gwiazd się paliły niebieskie płomyki na słomie.
Upływały komety, upływał czas,
szły zwierzęta z obcych, pękatych wysp
i kładły rogi płasko przed dzieckiem świecącym od gwiazd.
Mówiły dziecku stujęzyczny wyraz,
łamały sztywne patyki kolan.
Łagodnie cierpiała w nich ludzkość,
z oczu rosły paprocie rozległych krzywd.
Przepływały ptaki chmurami jak łódką
i zielono śpiewał las, wiatr porywał krzyk,
wiatry porywały głos,
a gasnący tłumił nieboskłon.
Płakało tkliwie starym grzechem
i żałością po polach chodziło.
Mówił wiatr na ucho echem,
a las głośno powtarzał: "Miłość".
K.K. Baczyński
Subskrybuj:
Posty (Atom)