niedziela, 30 grudnia 2012

To, co należy do Ojca

"Jezus przyszedł, aby wyzwolić w nas słowo 'Abba', aby doprowadzić nas, w posłuszeństwie i miłości, do poznania prawdy, która zbawia.
On 'musi' zajmować się tym, co jest Ojca, ponieważ jest Synem, który słucha i odpowiada na to, co mówi Ojciec.
'To, co należy do Ojca', oznacza Jego wolę, w której posłuszny Syn mieszka niczym w domu, stając się samemu Słowem Ojca.
W Jego pielgrzymowaniu, kończącym się ostatecznie w Ojcu, którego słucha i któremu odpowiada, otwarta jest również dla nas droga prowadząca nas ku chwale, od której sami oddaliliśmy się.
W Jezusie także nam dany jest wstęp do tego niewypowiedzianego, intymnego dialogu Ojca z Synem, który objawiony został 'tym, którzy są jak dzieci'."
                                 /o. Silvano Fausti/

niedziela, 23 grudnia 2012

Błogosławiona

Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. (Łk 1, 45)

"Błogosławiony znaczy szczęśliwy. Każdego chrześcijanina można nazwać błogosławionym, a więc szczęśliwym, bo Bóg zbliżył się do niego, dał mu dar miłości, wybrał go, chociaż jest czasem człowiekiem zupełnie niegodnym, słabszym od innych.
Ukochał go i położył w nim nadzieję, że odpowie miłością na miłość Bożą, spełni to, czego pragnie Bóg, aby poprzez niego dokonywało się chrześcijaństwo."
                                    /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 16 grudnia 2012

Pan jest blisko

"Święty Jan Chrzciciel uczy życia wewnętrznego od elementarza, od samych początków, od przedszkola - każe zacząć od rachunku sumienia.
Należy rozpoczynać nie od mistyki czy ascezy (trudno być Janem Chrzcicielem, mężem umartwionym, który jadał szarańczę o smaku rozgotowanej żaby), ale od elementarnego pytania: jaki jestem naprawdę?
Czy nie obrosłem w bogactwo? Czy nie mam za dużo jedzenia? Czy jestem uczciwy, choć nie jestem celnikiem, ale księdzem, lekarzem, adwokatem, urzędnikiem? Czy wypełniając swoje powołanie, nie wyzyskuję kogoś?
Pewien cudzoziemiec tak określił Polaków: 'Gdy Polakom powie się, żeby z miłości do ojczyzny wypili morze - wszyscy pobiegną, by to zrobić, gdyby jednak powiedziano, żeby pili po pół szklanki dziennie, nie piliby wcale'.
Mamy w sobie wielki romantyczny zryw. Czy potrafimy uczciwie i wytrwale nad sobą pracować?
Pan jest blisko, ale czy ja jestem blisko Pana?"
                         /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 9 grudnia 2012

Pustynia

"Jan Chrzciciel mieszka na pustyni, aby pokazać, że nieustannym stanem ludzkiego życia jest właśnie wyjście. Człowiek musi ciągle uciekać od wszelkiej formy zniewolenia i iść ku Bożej obietnicy, bez jakiejkolwiek innej gwarancji niż ta, którą jest Jego wierność.
Na pustyni niebo i ziemia są jednakowo puste, napełnione jedynie ciszą. Nic tu nie rozprasza. W tej 'nicości', w tym, co jest, rozbrzmiewać może i być słyszalne nowe i stwarzające słowo.
Pustynia jest obrazem Bożej drogi, która jest różna od drogi człowieka uciekającego przed Bogiem. Woli on groby w Egipcie i ucieczkę od wolności.
W wymiarze osobowym pustynia oznacza wyjście od siebie, 'opuszczenie' swoich fałszywych tożsamości, otrzęsienie się z przeszłości z jej lękami i zanurzenie się w tym, co nowe. Wewnętrzne wyjście czyni z człowieka istotę 'wychodzącą', kroczącą ku swojej przyszłości."
                       /o. Silvano Fausti/

niedziela, 2 grudnia 2012

Zaczyna się nowe

"Można powiedzieć obrazowo, że taki czy inny świat zawsze się kończy. Skończył się świat naszego dzieciństwa. Już nikt z nas nie skacze na jednej nodze 'w klasy', nie cieszy się ani jednym kasztanem, ani jedną biedronką na wakacjach, mówiąc: 'Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba'. Minął świat naszej młodości, świat przedwojennej Polski z portretami prezydenta Mościckiego i marszałka Rydza-Śmigłego. Zawalił się dalszy świat Mikołaja II, Franciszka Józefa i jeszcze dalsza epoka romantyzmu.
Zawsze jednak w kończącym się świecie coś się zaczynało.
Wit Stwosz na nagrobku króla Kazimierza Jagiellończyka przedstawił straszliwie zbolałą twarz króla. Chciał pokazać, że cierpi nie tylko chłop, ale i król. Na klamrze, spinającej płaszcz królewski, wyrzeźbił rodzącą kobietę, na znak, że kończy się jeden świat - ludzi odchodzących, ale zaczyna się nowy - tych, którzy się rodzą.
Ewangelia mówi, że z chwilą, kiedy wszystko się kończy - przychodzi Jezus. W najtrudniejszym momencie życia, kiedy świat się wali - przychodzi Jezus, a z Nim nadzieja, że można jeszcze modlić się, spowiadać i oprzeć na Bogu."
                           /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 25 listopada 2012

Król i Sędzia

"Królestwo Chrystusa nie posługuje się przemocą, złością, nienawiścią, na których opierają się często władze ziemskie.
Wydaje się niektórym, że Chrystus został zdetronizowany. Ogarnia nas jednak zdumienie, gdy dowiadujemy się, przez ilu ludzi wiernych Ewangelii, niezauważonych przez nas, królował na tym świecie.
Chrystus, choćby najbardziej zapomniany, jest sędzią naszych sumień."
                                /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 18 listopada 2012

Koniec świata

"Koniec świata nie będzie zapadnięciem się wszystkiego w nicość, ale spełnieniem się wszelkiej nadziei przewyższającym wszelkie nasze oczekiwania, w sposób doskonały, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Jest to w rzeczywistości spotkanie oblubienicy, która w Duchu woła: 'Przyjdź', z Oblubieńcem, który zapewnia: 'Zaiste, przyjdę niebawem'.
Chwalebne przyjście Pana i Jego sąd posiada trzy poziomy: pierwszy, przeszły - poziom krzyża, gdzie dokonało się wszystko; drugi, obecny, to poziom naszego naśladowania; i trzeci, przyszły, gdy dopełni się we wszystkich to, co jest już w Nim i w tym, który Go naśladuje.
Pierwsze przyjście, poświadczone przez Słowo, stanowi normę wiary, która każe nam oczekiwać przyszłego w nadziei i przeżywać teraźniejszość w miłości.
Historia stoi pod znakiem krzyża, będącego chwałą teraz ukrytą, która ujawni się później.
Kresem historii jest zjednoczenie z Nim, Synem, który rozlewa na wszystkich miłość Ojca."
                             /o. Silvano Fausti/

niedziela, 11 listopada 2012

Ofiarować wszystko

"Czasami wydaje nam się, że jesteśmy nieważni, niepotrzebni, zapomniani jak zagubiony grosz.
Tymczasem nasze, na pozór nieudane, ludzkie życie może być skarbem w oczach Boga, jeżeli ofiarujemy je jako wszystko, co mamy dla Niego.
Martwią się zwłaszcza starzy, chorzy, ci bez grosza, że nie mają co Bogu dać. Tymczasem możemy ofiarować Bogu właśnie swoją starość i cierpienie. Przypominamy wówczas ubogą wdowę, która nie miała nic, a dała wszystko."
                                  /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 4 listopada 2012

Przykazanie miłości

"Miłość do człowieka nie stanowi alternatywy do miłości Boga. Wypływa z miłości Boga jak woda ze źródła.
Kto miłość bliźniego stawia na pierwszym miejscu myli kran ze źródłem.
Bliźniego należy miłować jak siebie samego, to znaczy jako tego, który realizuje siebie miłując Boga. A więc kocham go rzeczywiście tylko wtedy, gdy pomagam mu stawać się sobą i osiągnąć cel, dla którego został stworzony, a celem tym jest miłość Boga nade wszystko.
Każdy człowiek jest osobą wolną właśnie dlatego, że jest w bezpośredniej i jedynej relacji z Bogiem.
Prawdziwa miłość wyzwala i daje życie.
Co nie wypływa z miłości i do niej nie prowadzi, nie jest wolą Bożą."
                           /o. Silvano Fausti/

niedziela, 28 października 2012

Wierzyć po ciemku

"Niewidomy wierzył, zanim doświadczył na sobie cudu. Wierzył po ciemku, z zamkniętymi oczami, wtedy, kiedy otaczała go zupełna ciemność.
Nieraz nam się wydaje, że aby wierzyć, wszystko musi być jasne.
'Nie wierzę -słyszymy - mam wątpliwości. Wszystko jest ciemne! Jak pojąć Trójcę Przenajświętszą, Komunię Świętą? Jak pogodzić pozorny bezsens życia z dobrocią i mądrością Pana Boga? Jak pogodzić obecność Boga z wojnami, nienawiścią, cierpieniem niewinnych ludzi i dzieci?'.
Wiara byłaby niepotrzebna, gdyby wszystko było jasne.
W niebie nikt nie potrzebuje wierzyć. W niebie każdy widzi.
Wiara jest cudem ufności po ciemku."
                                       /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 21 października 2012

Kielich

"Czy my, którzy stajemy się z Chrystusem jedno w każdej Komunii św., mamy świadomość Jego miłości do nas i ceny, jaką za nią zapłacił?
Jak odpowiadamy na nią, zwłaszcza wtedy, gdy wzywa nas do współuczestniczenia w kielichu goryczy, które ma być równocześnie naszym konkretnym współuczestniczeniem w Odkupieniu świata?
Czy potrafimy - bogatsi od apostołów w wiedzę, doświadczenie i światło Ducha Świętego - podążać za myślami Bożymi?
Czy rozumiemy powiązanie kielicha Wieczernika z kielichem Męki? Czy świadomi jesteśmy tego, że ten pierwszy - na życie i radość - to jeszcze nie wszystko, że przyjdzie czas, gdy będziemy musieli wziąć i kielich z Getsemani? Że usłyszymy słowa: Weź krzyż i chodź za Mną?"
                                      /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 14 października 2012

Jezus spojrzał z miłością

"Pomódlmy się o spojrzenie Jezusa pełne miłości na tych, którzy odchodzą od Niego.
Nieprawdopodobne, ale On patrzy z miłością na grzeszników.
Czy umiemy tak spojrzeć na tego, który od nas odchodzi, nie chce z nami iść i nam służyć?
Miłosne spojrzenie zawsze jest początkiem nowych cudów."
               /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 7 października 2012

Tydzień Miłosierdzia

"Okryj nagiego Chrystusa swoim miłosiernym słowem i obroną dobrego imienia innych.
Oddaj swój własny dom bezdomnemu Chrystusowi i uczyń go miejscem pokoju, radości i miłości przez wyrozumiałość dla wszystkich członków twojej rodziny i twoich sąsiadów."

                 / bł. Matka Teresa z Kalkuty/

niedziela, 30 września 2012

Nie zabraniajcie mu, nie jest przeciwko nam

"Jezus uspokaja skarżypytów i poleca uszanować tego, kto idzie inną drogą.
Ekumeniczny, ludzki i pobłażliwy fragment Ewangelii, przywołujący w pamięci opowiadanie Kiplinga o kocie, który chodził swoimi drogami, zmienia się nagle i staje się tak brutalny i surowy, że mówi o obcinaniu rąk i nóg.
Nie przeszkadzajcie temu, kto w inny sposób czyni dobro, ale przypatrzcie się sobie, czy w was nie rośnie czasem takie bydlątko, któremu na gwałt trzeba odrąbywać nie tylko łapy i nogi, ale i ogon.
Jezus mówi o potworze urażonej miłości własnej, naszych urazach, ludzkim sądzie, potępiającym drugiego człowieka."
                   /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 23 września 2012

Być pierwszym

"Wielkość i godność człowieka realizuje się w dwóch płaszczyznach i w dwóch dziedzinach. Jedna płaszczyzna to są wszystkie działania zewnętrzne, kontrolowane i oceniane nie tylko przez nas, ale i przez postronne autorytety. Tu się kształtuje to, co ludzie zwykli nazywać powodzeniem, sukcesem, karierą, co zdobywa sobie u innych uznanie i sławę.
Jest jeszcze druga płaszczyzna i drugi nurt działań, gdzie się dokonuje awans człowieka ku innemu rodzaju wielkości. To jest nurt rzeczywistych intencji i działań czysto wewnętrznych, które w swoich skutkach nigdy nie mogą być pokazane cudzym oczom, nie mogą też być wystawione na straganie ludzkiej próżności - na jarmarku życia, na którym ludzie za sławę, sukces czy chwilowy nawet podziw potrafią sprzedać wszystko: owoce swoich działań, swoją prawdę, godność, a czasem nawet samych siebie.
Jak można pokazać i udowodnić drugiemu człowiekowi rzeczywistość takich wartości, jak: wewnętrzna uczciwość, wierność Bogu we wszystkich dziedzinach, wierność samemu sobie i swojej prawdzie, wierność człowiekowi w myślach i uczuciach, czystość serca czy najskrytsze motywy swoich działań?
Mocną stroną tych wewnętrznych wartości jest ich rzeczywistość i autentyczność w oczach Boga."
                           /bp Jan Pietraszko/

niedziela, 16 września 2012

Myślenie po ludzku

"Człowiek sprowadza wszystko do tego, co jest już znane, do martwej przeszłości, której zachowuje przyjemne lub uciążliwe wspomnienie.
Próbujemy ciągle dostosować Boga do tego, co dotychczas myśleliśmy i bronimy się przed burzącą nasz porządek nowością, jaką On chce nam przynieść.
Sprzeniewierzenie człowieka rodzi się przede wszystkim z fałszywej oceny; myśli on, że lepszym jest posiadanie niż dawanie, piękniejszym panowanie niż służba, bardziej godnym pożądania poklask niż bycie tym, czym się jest w rzeczywistości. Piotr nazwany jest 'szatanem' nie dlatego, że mówi lub czyni coś diabelskiego, ale ponieważ myśli 'po ludzku'. To co szatańskie jest bardzo ludzkie. Nieludzki natomiast wydaje się Bóg! Takie jest postrzeganie naszego rozumu zwiedzionego przez złego ducha, który jest specjalistą w ukazywaniu dobra jako zła i zła jako dobra.
Jezus uświadamia nam to, abyśmy Go prosili, byśmy mogli autentycznie zobaczyć kim On jest. Zobaczymy Go wówczas na drzewie krzyża, ku któremu konsekwentnie zmierza Syn Człowieczy."
                                          /o. Silvano Fausti/

niedziela, 9 września 2012

Effatha

"Człowiek określa swoją tożsamość w oparciu o słowo, którego słucha. Ze swej natury bowiem człowiek nie jest tym, czym jest, ale tym, kim się staje; a staje się słowem, któremu daje posłuch i na które daje odpowiedź.
Bóg jest słowem, komunikacją i darem z siebie. Człowiek jest przede wszystkim uchem a następnie językiem. Słuchając Boga jest w stanie Mu odpowiedzieć. Wchodzi w dialog z Nim i staje się Jego partnerem, zjednoczonym z Nim i podobnym do Niego.
Jezus uzdrawia człowieka, aby mógł stanowić część tego ludu, który słyszy i odpowiada Temu, który mówi do niego: 'Słuchaj Izraelu...., będziesz miłował'.
Westchnienie Jezusa - słowo z krzyża - zdolne jest pokonać wszelkie zamknięcie i uzdrowić z głuchoty."
                                     /o. Silvano Fausti/

niedziela, 2 września 2012

Czystość serca

"Czyste serce to serce wolne od przywiązań do stworzeń, nastawione na kontakt z Bogiem. Takim sercem jest tylko serce wypełnione miłością Boga. Jeśli żar tej miłości jest wielki, wówczas nic nie jest w stanie 'przykleić się' do serca. Temperatura miłości Boga jest tak wysoka, że serce zyskuje całkowitą wolność. 
Rzecz jasna, że ten, kto kocha Boga z całego serca, kocha w Bogu wszystko, co On stworzył. Kocha miłością czystą, nic nie zagarniając dla siebie. Święty Paweł napisał: Dla czystego wszystko jest czyste.
Doskonalenie miłości dokonuje się przez przebywanie blisko Boga. A takie przebywanie jest modlitwą. Nie recytowanie słów modlitwy, lecz przebywanie w obecności Boga. Kto z kim przestaje, takim się staje. Kto przestaje z Bogiem miłości, sam staje się miłością. Bóg jest idealnie czysty; przebywanie z Nim oczyszcza, daje udział w Jego czystości.
Tradycja oglądanie Boga łączy ściśle z modlitwą obecności. Kontemplacja na poziomie mistycyzmu jest oglądaniem Boga twarzą w twarz. Ponieważ takie oglądanie jest szczególną łaską, należy je rozumieć jako nagrodę za czystość serca.  
Potocznie mówimy o „kryształowym sercu”. Mamy wówczas na uwadze człowieka szczerego, bez cienia zakłamania, żyjącego w prawdzie (w Ewangelii Jezus tak ocenia Natanaela). 
Człowiek żyjący w prawdzie, żyje w Bogu. Świat prawdy jest światem światła, a więc i oczy widzą w nim doskonale samą Najwyższą Prawdę."  
                                                                       /ks. Edward Staniek/

niedziela, 26 sierpnia 2012

Wina nie mają

"W Ewangelii św. Jana Maryja pojawia się tylko dwa razy: na początku działalności Pana Jezusa, właśnie w Kanie Galilejskiej, i na końcu, przy krzyżu. Mówi się, że postać Maryi w Ewangelii św Jana spina jakby klamrą całą działalność Chrystusa. Scena w Kanie ma szczególne odniesienie do przejścia Chrystusa. Ma znaczenie prorockie i ukazuje rolę Maryi w dziele dokonanym przez Chrystusa na krzyżu.
Niewiasto - w ten sposób zwraca się Pan Jezus do Maryi, swej matki dwa razy! Najpierw w Kanie Galilejskiej, a drugi raz wisząc n krzyżu, a więc w tych dwu miejscach,w których w Ewangelii św. Jana pojawia się postać Maryi.
Z wołaczem: Niewiasto! łączy się zdanie o zasadniczej wprost doniosłości: Jeszcze nie nadeszła godzina moja. Chrystus pragnie,by jej słowa: Wina nie mają! zostały niejako odłożone do chwili, którą Jezus określa mianem swojej godziny, oraz, by się odnosiły do innej rzeczywistości, do innego wina, co Jezus wskaże swoim dalszym działaniem.
Gdy Chrystus mówi o swojej godzinie, to ma na myśli swoją mękę, śmierć i chwalebne zmartwychwstanie. To jest ta właśnie godzina, w której Maryja ma wkroczyć swoim wołaniem: Wina nie mają!
W tym świetle jasną się staje symbolika przemiany, która zaszła w stągwiach przeznaczonych do oczyszczeń żydowskich: najpierw każe Jezus napełnić je wodą służącą do nieskutecznych, zewnętrznych rytualnych obmyć żydowskich, którym nie towarzyszyło oczyszczenie wewnętrzne. Następnie tę wodę w naczyniach przeznaczonych do oczyszczenia przemienia w wino będące symbolem czasów mesjańskich, a zatem łaski rzeczywistego oczyszczenia z grzechów.
Tym winem zaś - napojem oczyszczającym - jest krew Chrystusa przelana przez Chrystusa na Krzyżu w Jego godzinie.
Na słowo Maryi: Wina nie mają! czyli: nie mają łaski! nie mają w sobie życia! - zostaje rozlana krew Jej Syna, krew Baranka,w której, jakby we winie oczyszczenia, płuczą swe szaty i wybielają wierzący w Niego."
                                                    /o. Karol Meissner/

niedziela, 19 sierpnia 2012

Cud Eucharystii

"Żydzi nie mogli sobie wyobrazić cudu Eucharystii. Mogliby przypuszczać, że człowiek umarły wstanie z grobu, paralityk zacznie chodzić, ale komu mogłoby pomieścić się w głowie, że Jezus stanie się sakramentem, tajemnicą przekazywania swojego życia tak realnego jak ciało i krew?
Jezus mówi o swojej krwi, ale przemienionej, niewidzialnej na tyle, że jeśli jej kropla spadnie na korporał, nawet nie zabarwi go na czerwony kolor.
Mówił o ciele, ale przemienionym, na tyle niewidzialnym, że skaleczyć go niepodobna.
Jezus stał się tajemnicą życia, które można w siebie wchłonąć."
     /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 12 sierpnia 2012

Uczniowie Boga

"Wszyscy jesteśmy pouczani bezpośrednio przez Boga, uczniami wewnętrznego głosu, który daje świadectwo Słowu, prawdziwemu światłu, które oświeca każdego człowieka. Jesteśmy 'uczniami Boga', wychowankami Boga.
Bóg działa w sercu każdego człowieka przyciągając go do światła i życia, do Syna, w którym daje nam siebie jako Ojciec.
Jeśli wpierw było Prawo wypisane na tablicach kamiennych, teraz Bóg sam pisze w naszych sercach swoje słowa , dając nam nowe serce, pełne swojej miłości.
Kto idzie za tym wewnętrznym przyciąganiem, przyjmuje Syna i poznaje Ojca.
Tylko w Synu poznaje się Ojca, gdyż można Go poznać tylko wówczas, gdy jest się dzieckiem."
                                                /o. Silvano Fausti/

niedziela, 5 sierpnia 2012

Aby wykonywać dzieła Boże

"W każdej najtrudniejszej sprawie, z jaką przychodzimy do Jezusa, najważniejszy jest Bóg.
Często w życiu znajdujemy się w trudnych warunkach, mamy kłopoty, spotyka nas ciężkie przeżycie, biegamy często do ludzi po radę, pytamy mądrych przyjaciół, psychologów, matek, dzwonimy do telefonu zaufania. To dobrze, trzeba pytać mądrych ludzi, ale najpierw trzeba biec do samego Pana Jezusa, aby Jemu postawić pytanie: Cóż mam czynić?
Najważniejsza decyzję podejmujemy wtedy, kiedy zbliżamy się do samego Boga i Jemu stawiamy pytania."
                                                       /ks. Jan Twardowski/

niedziela, 29 lipca 2012

Chleb

"Jest chleb i chleb. Jest chleb, który się kupuje i sprzedaje, o który się kłóci i zabija. Z pewnością nie ten chleb daje życie, owszem, dla niego poświęca się życie. Istnieje jednak i taki chleb, który otrzymuje się  od Ojca i który dzieli się z braćmi we wzajemnej miłości, który z naszych potrzeb czyni miejsce relacji i komunii. Ten chleb nie tylko podtrzymuje życie, ale daje nam samo życie Syna.
Człowiek ciągle myśli o posiadaniu chleba kupując go i gromadząc na dzień jutrzejszy. Ale jest on jak życie, które jest jedynie 'dzisiaj' i stanowi dar. Jest tylko wtedy, gdy się je daje. Jest jak oddech, którego nie można wstrzymać lub gromadzić, istnieje jedynie jako dar i rezygnacja."
                                                      /o. Silvano Fausti/

niedziela, 22 lipca 2012

Zaproszenie na pustynię

"Słyszymy zaproszenie do wyjścia na pustynię, czyli exodusu, aby znaleźć prawdziwy odpoczynek w zażyłości z Jezusem, który objawia nam swoją tajemnicę. Będzie to Eucharystia, na której spożywamy i żyjemy z Nim i przez Niego wraz ze wszystkimi tymi, którzy będą chcieli Go naśladować.
Jezus jest tym, który wzywa i zaprasza na pustynię. Prawo i manna staną się Jego słowem i chlebem.
Kto wzoruje się na Słowie, zawsze otrzymuje zaproszenie do głębszego wejścia w misterium.
Odpoczynkiem jest ziemia obiecana, obraz tego, co Bóg rzeczywiście obiecał: Siebie samego. Tylko w Nim znajdujemy dom. Gdziekolwiek indziej zawsze jesteśmy wygnańcami, uchodźcami i pielgrzymami."
                                                                                  /o. Silvano Fausti/

niedziela, 15 lipca 2012

Dwunastu

"Nie znamy prawdziwych twarzy Apostołów, ich oczu, włosów, tuszy. Znamy tylko tuzin imion. Malarze przedstawiają ich jako starszych panów, lecz oni, wtedy kiedy Jezus ich powołał, byli młodzi. Jan mógł mieć osiemnaście lat, Piotr, najstarszy, dwadzieścia pięć.
Chociaż byli tacy bezosobowi, pozwalają nam widzieć w sobie każdego z nas. Kogo przypominamy?
Czy jestem podobny do Jana Ewangelisty, który pierwszy szerzył kult Serca Bożego, bo pochylił głowę na Serce Jezusa przy Ostatniej Wieczerzy, który był tak wierny Jezusowi, że trwał pod krzyżem i opiekował się Matką Boską?
Czy jest we mnie coś z Piotra, który zaparł się Jezusa, ale potem żałował i rozpłakał się serdecznie? Czy jest we mnie ten zwykły człowiek, którego przetworzyła łaska? Czy potrafię, jak on, rozbeczeć się na myśl o swoim grzechu?
Czy jest we mnie niedowiarek Tomasz? Czy potrafię szukać wiary? Czy potrafię nawet w chwili zwątpienia wydobyć się i stać się wierzący?
Czy jest we mnie Mateusz, który porzucił cło, pieniądze i poszedł za Jezusem?
Czy jest we mnie Filip, który zobaczył cud, nie dowierzał i stawiał pytania materialisty: Czy można nakarmić rzesze, mając tak mało chleba?
Jezus wciąż idzie i wciąż ma dookoła siebie dwunastu apostołów, bo wciąż w każdym z nas jest któryś z nich.
Czy idziemy razem z Jezusem? Czy jest w nas duch apostolski? Czy nie ma w nas Judasza, który nie umiał dotrwać do końca, choć Jezus mu zaufał i wyznaczył drogę? Czy potrafimy porzucić wszystko, jak Apostołowie, i stać się męczennikami sprawy Bożej? Czy potrafimy w szerzeniu wiary dążyć do zjednoczenia wszystkich chrześcijan, by był jeden Jezus i jeden Kościół?"
/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 8 lipca 2012

Niedowiarstwo

"Wiara jest przyjęciem, że Bóg, którego my sobie nie jesteśmy w stanie wyobrazić, jest człowiekiem Jezusem.
Skandal wiary, taki sam dla wszystkich, polega na fakcie, że mądrość i potęga Boża mówi i działa przez szaleństwo i niemoc miłości, która stała się ciałem, która zaślubia wszystkie nasze ograniczenia aż do ostatecznej słabości krzyża.
Pragnęlibyśmy widzieć Boga innego. Chcemy dzielić z Nim prerogatywy, jakie On posiada; mniej nam się podoba to, że On dzieli nasze, te, których chętnie chcielibyśmy się pozbyć.
Lecz Jego 'ciało' stanowi centrum wiary chrześcijańskiej; uznanie Go lub nie jest równoznaczne z tym, czy pochodzimy od Boga czy nie.
W swym człowieczeństwie, w tym co mówi i czyni, w tym co my Mu czynimy i co cierpi - w Jego konkretnej historii będącej dojrzałym owocem drogi Izraela - Bóg objawia się i udziela definitywnie. W Nim dotyka każdego człowieka i z Niego wypływa Jego mądrość i siła zbawcza. Jak głęboka żyła niewyczerpanej wody wypływa ze źródła, tak Bóg emanuje z Siebie i udziela się wszystkim poprzez człowieka Jezusa z Nazaretu."
/o. Silvano Fausti/

niedziela, 1 lipca 2012

Nie bój się, wierz tylko!

"Słowa Pana Jezusa na dziś, na jutro, na pojutrze, na całe życie.
Nie chodzi w nich o lęk przed bólem fizycznym, bo nasze ciało skowyczy, kiedy się zadraśnie i pod tym względem człowiek dzieli los ze wszystkimi zwierzakami, ptakami, może nawet z podeptanym kwiatem (chociaż mówią, że kwiaty umierają bez bólu). Chodzi tu o strach, który jest przeciw wierze.
Boimy się, że zostaniemy samotni, pokrzywdzeni, że nasze poświęcenie na nic nikomu się nie zda, że nie damy sobie rady.
Ludzkie skrupuły, które mogą wywołać załamanie, to lęk, że grzech jest większy od miłosierdzia Bożego, że do Boga można iść tylko bez grzechu.
Lęk, że nie damy sobie rady, że zło zwycięży, że Kościół przewróci się jak stary zamek z wieżami strzelniczymi, pełnymi poturbowanych rycerzy.
Boimy się, bo nie wierzymy i wydaje nam się, że Bóg jest miłością, ale bezradną.
Mamy wierzyć w Miłość wszechmogącą. Grzechem jest wierzyć i lękać się."
/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 24 czerwca 2012

Nadać imię

"Prawdziwe imię zostało nadane człowiekowi przez Boga. Tworząc człowieka na swój obraz i podobieństwo, Bóg nazwał go niewypowiedzianym imieniem miłości. Dlatego jedynie w swojej relacji do Boga, który jest miłością i źródłem miłości, człowiek odkrywa swoje własne oblicze.
Jedynie wtedy, kiedy patrzymy na prawdziwą skałę, z której zostaliśmy wyciosani, na źródło, które nas wydało, możemy zdać sobie sprawę z naszej godności.
Dziecko Zachariasza i Elżbiety będące owocem Bożej obietnicy ukazuje nam nasze prawdziwe imię - Jan oznacza 'dar, łaskę i miłość Boga'.
Zarówno matka jak i ojciec są jedynie 'rodzicami zastępczymi' - zastępują Boga, który jest zarazem matką i ojcem, koniecznym początkiem życia i źródłem wolności."
/o. Silvano Fausti/

niedziela, 17 czerwca 2012

Ukryte ziarno

"Radosna nowina. Ziarno głęboko ukryte rozwija się i dojrzewa. Ile jest dobra niedostrzeganego w świecie...

W każdym z nas jest tajemnicze ziarno, Boża drzazga, światło, które świeci, które - niezależnie od nas - coś w nas czyni.
Trzeba dostrzec działanie Boga w nas, lecz nie podpatrywać, nie dziwić się. Łaska Boża jest w nas niezależnie od nas. Gdyby człowiek sobie to uświadomił, byłby w życiu spokojny.
Żniwo Pana jest wielkie. Coś więc już się urodziło, dojrzało, stało się złote w słońcu. Istnieje,chociaż tak mało robotników."
/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 10 czerwca 2012

Rodzina Jezusa

"Bliscy reprezentują nas wierzących, którzy musimy przejść od poznania i miłowania Jezusa według ciała do poznania i miłości według Ducha. Każdy kto jest w domu, ciągle doświadcza pokusy pojmania Jezusa odciągając Go od jego spraw, zamiast pozwolić pociągnąć się przez Niego.
'Bycie z Jezusem' wymaga przejścia od myślenia ludzkiego do myślenia Bożego; jest to zwrot o 180 stopni, przestawienie swego życia na Jego decyzje.
Bez tego radykalnego nawrócenia umysłu i serca pozostaje się 'na zewnątrz' rodziny Jezusa, jeśli nawet należy się do niej według ciała, jeśli kocha się Go, życzy Mu się dobrze. W rzeczywistości kocha się w Nim samego siebie i własne plany, jest się gotowym naśladować Go, gdy On nas naśladuje, i pochwycić Go, gdy nie idzie za nami. Taka miłość, jeśli nie zostaje oczyszczona, nazywa się egoizmem i stanowi próbę upodobnienia Jezusa do nas, zamiast upodobnić siebie do Niego. Jest to odwieczna pokusa, która prowadzi do zdrady Jezusa.
Kto słucha Jezusa nie tylko przekształca się w Niego, stając się Jego bratem i siostrą. W cudowny sposób uczestniczy w macierzyństwie samej Maryi, która wydała Jezusa na świat."
/o. Silvano Fausti/

niedziela, 3 czerwca 2012

Trójca Święta

"Prawdę o Trójcy Świętej przekazuje nam Jezus Chrystus przede wszystkim jako czyn Boży - jako brzemienne w swych skutkach zdarzenie i działanie, a raczej zespół zdarzeń i działań, którymi zostaliśmy objęci. Są one skierowane ku nam - ludziom, nas dotyczą i pozostawiają w nas swe skutki.
Takie postawienie sprawy ma swoje konsekwencje: zobowiązuje nas nie do tego, byśmy Trójcę Świętą zrozumieli, ale byśmy siebie samych w Niej odnaleźli - z naszą przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Naszym zadaniem jest, byśmy usiłowali odkryć te punkty, te przestrzenie naszego życia, w których ta Tajemnica dotknęła naszego człowieczeństwa i pozostawiła na nim ślad.
Dlatego nasze myślenie, nasze rozumowanie i rozmowy o prawdzie Trójcy Świętej nie powinny wdzierać się na niedostępne i niepokojące swą zawrotnością wyżyny.
Chyba właśnie dlatego Chrystus objawiający prawdę o Bogu nie podjął nawet próby wytłumaczenia jej swoim uczniom - On jedyny, który nie tylko ją znał, ale który w niej tkwił, On, który nią był... On był jedynym kompetentnym nauczycielem prawdy o Ojcu, a jednak nigdy nie usiłował swym uczniom odsłaniać tych przepastnych głębin, gdzie jedność i troistość spotykają się w Bogu.
Objawienia osób Trójcy Świętej są związane z działaniem i dlatego rozważając tę tajemnicę należy przede wszystkim zwrócić uwagę na czyn Boga jednego i troistego. Jaki jest ten czyn? - Czyn wszechmocy, która powodowana dobrocią stwarza świat.
Ten pierwszy czyn, elementarny, zostaje dopełniony we właściwym momencie przez czyn wtórny, bogacący historię ludzkiej rodziny - Ojciec posyła do nas swego Syna z misją. Tu się niejako rozszczepia działanie Boga jedynego ku działaniu Boga troistego. W momencie wcielenia, które jest dziełem Ducha Świętego, działanie podejmują dwie inne Osoby Boże.
Przez swego jednorodzonego Syna, narodzonego z niewiasty, Ojciec ofiarowuje w sposób szczególny swe ojcostwo całej ludzkiej rodzinie. Chce być dla nas Ojcem i chce w nas widzieć swe dzieci. Tworzy w ten sposób nowy stan rzeczy - nowe przymierze. Przymierze rodzinne, dzięki któremu rodzina ludzka - nie przestając być ludzką - ma się przemieniać w rodzinę Bożą."
/bp Jan Pietraszko/

niedziela, 27 maja 2012

Duch Święty

"Duch Święty, którego zsyłają Ojciec i Syn, jest tym, który uwrażliwia każdego z nas wewnętrznie na słowa i fakty Ewangelii, czyli na rzeczywistość nowego przymierza.
Duch Święty niepokoi nas i każe nieustannie wracać do tamtych prawd: że istnieje coś takiego jak ojcostwo Boże w stosunku do nas i coś drugiego - synostwo Boże pośród nas i w nas. Odnawia w nas świadomość, że tych faktów nie można wyłączyć z życia ani zachowywać się tak, jakby ich nie było.
'Duch zstępujący' to Duch Ojca i Syna. Zstępuje na człowieka, żeby i człowiek był z Bogiem w Trójcy Jedynym jednego ducha. Kiedy dwoje ludzi jest jednego ducha, wówczas starają się myśleć jednakowo, jednakowo przeżywać, jednakowo wartościować.
Ojciec i Syn udzielający się człowiekowi tego właśnie pragnie, żeby człowiek był z Nimi jednego ducha, żeby na miarę swoich możliwości, lecz według Boga widział świat i rzeczywistość.
Duch Święty jest również Duchem miłości. Jest w miłości zjednoczony z Ojcem i Synem, a równocześnie w ten krąg miłości troistej usiłuje włączyć człowieka."
/bp Jan Pietraszko/

niedziela, 20 maja 2012

Po Wniebowstąpieniu

Sytuacja chrześcijan współczesnych jest dalszym ciągiem sytuacji młodego Kościoła czasów Chrystusa. Przed nami również jest droga, mamy być świadkami Ewangelii, mamy ją nieść aż po krańce ziemi, mamy ciągle o Nim mówić - o Tym, któregośmy nie widzieli, o Tym, któregośmy nie słyszeli, któregośmy nie dotykali.
Mamy świadczyć tak, jakbyśmy widzieli, dotykali i rozmawiali. Istnieje bowiem pokusa ułatwionego chrześcijaństwa, sprowadzającego się do czysto intelektualnego, czasem trochę emocjonalnie zabarwionego ustawienia się wobec Pana Boga. W takiej orientacji nie ma miejsca na osobisty stosunek do Chrystusa, brak bowiem uwrażliwienia na Jego obecność - na to, że chce zstępować nieustannie pomiędzy nas.
Dobra Nowina o zbawieniu mówi o Chrystusie, który odszedł i niewidzialny wciąż powraca, by być obecny wśród uczniów. Chce, żeby ludzie Go przyjęli, żeby Go rozpoznali jako kogoś bliskiego, pragnie, żeby umieli z Nim rozmawiać i z Nim przeżywać swoje życie. Chce, żeby na Niego czekali, przyjmując od Niego łaskę zbawienia w sposób, który On uznał za najwłaściwszy - poprzez widzialne znaki sakramentów."
/ks.bp Jan Pietraszko/

niedziela, 13 maja 2012

Pełna radość

"Jeśli odczytamy słowa Jezusa tak: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna - może nam się wydawać, że o cokolwiek Boga poprosimy, to otrzymamy i będziemy mogli z radości skakać na jednej nodze.
Odczytajmy je jednak inaczej: Proście, aby radość wasza była pełna - a otrzymacie.
Jeżeli prosimy o pełną radość - zawsze ją otrzymujemy. Ale na pełną radość nie składa się tylko nasza pomyślność, wygrana na loterii, dobre mieszkanie, ale też ciężka praca, trud, zmęczenie - to, co daje spokój wewnętrzny po dokładnym spełnieniu obowiązku.
Na pełną radość składa się też i cierpienie, które uczy nas mądrości, samotność, która prowadzi nas do Boga.
Aby dojść do pełnej radości wielkanocnej, trzeba było przejść przez Ogród Oliwny i drogę krzyżową.
Proście, aby radość wasza była pełna - a otrzymacie."
/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 6 maja 2012

Prawdziwy krzew winny

"Winny krzew i latorośle są jedną rośliną: posiadają tę samą limfę i wydają taki sam owoc.
Krzew winny jest owocem ziemi obiecanej: daje wino, które rozwesela serce człowieka. Jest symbolem radości i miłości, tego 'czegoś więcej' koniecznego do życia człowieka, aby było ono ludzkie.
Obfitość owocu winnego krzewu przywodzi na myśl błogosławieństwo czasów mesjańskich.
Jezus jest prawdziwym szczepem winnym, który przynosi upragniony owoc. Żyje w pełni miłością Boga do człowieka i miłością człowieka do Boga.
Trwanie w miłości Jezusa czyni nas zdolnymi przynosić owoc, miłować braci tą samą miłością.
Radość jest barwą miłości, która żyje we wzajemności: raduje się kochający i kochany."
/o. Silvano Fausti/

niedziela, 29 kwietnia 2012

Ja znam owce moje

"Oto cecha kapłaństwa Chrystusa: zna swoje owce. Między Nim a nami istnieje tajemnica poznania i miłości, poznania życiem, zależnego i wzajemnego poznania  w miłości, jakim jest  wszelkie poznanie oparte na miłości. Poznanie afektywne, tak jak miłość przyjacielska, zakłada wzajemność. I to właśnie jest cechą poznania dobrego pasterza, czyli kapłaństwa Chrystusa: ponieważ Jego kapłaństwo jest kapłaństwem miłości. On nas poznaje w samym sercu swojej miłości.
Dobry Pasterz zna wszystkie swoje owce po imieniu: jest to bliskie, rodzinne poznanie. Istnieje więź osobowa, aby zaś poznać jakość tej więzi, głębię tego wzajemnego poznania Dobrego Pasterza i Jego owiec, trzeba odwołać się natychmiast do Trójcy Przenajświętszej, spojrzeć na Ojca.
Jezus kocha swoje owce tą samą miłością, którą kocha Ojca.
Nasze poznanie Jezusa powinno być uczestniczeniem w poznaniu Ojca, jakie ma Jezus.
Tak jak Syn otacza chwałą Ojca, oddając swoje życie, tak samo Jezus okazuje miłość do swoich owiec, dając samego siebie, i czyni to w jednym akcie ofiarnym; w jednym i tym samym geście ofiarowania otacza chwałą Ojca i nas zbawia."
                                                        /o. Marie-Dominique Philippe/

niedziela, 22 kwietnia 2012

Macie tu coś do jedzenia?

"Czy można jeść po śmierci? Czy ciało chwalebne może mieć apetyt?

Pan Jezus dokonał czegoś po ludzku nielogicznego. Chciał przekonać, że chociaż umarł, nie jest cieniem, zjawą, duchem, który straszy na drogach, ale jest zmartwychwstałym, w pełni żyjącym człowiekiem, nawet łaknącym jedzenia.

Bóg każdego z nas powołuje z niebytu, aby - poprzez życie i śmierć - każdy z nas dojrzewał i stawał się przemienionym człowiekiem, żyjącym potem tylko w Bogu."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 15 kwietnia 2012

Pan mój i Bóg mój!

"Zwycięzca śmierci jest rzeczywiście pośród nas w swojej chwale. Pokazuje nam rany, z których wypływa nasze zbawienie. Są to te same rany, o których daje świadectwo Ewangelia, abyśmy i my je kontemplowali i dotykali ich. W nich widzimy Pana, z nich płynie pokój przepełniony radością. A tą radością jest nasze zmartwychwstanie.

W ranach tych odkrywamy, jak Bóg umiłował świat. W nich znajdujemy nasze mieszkanie i naszą tożsamość synów: to miłość Ojca, którą dał nam Syn. Ale miłość jest zawsze 'misją': jest relacją, która posyła osobę poza nią samą, do drugiego człowieka. Miłość Ojca i Syna pobudza nas ku braciom, aby i oni ją odkryli i przyjęli. Wtedy Bóg będzie wszystkim we wszystkich, jak wszystko i wszyscy od zawsze są w Bogu.

Tomasz proklamuje boską godność Syna równego Ojcu. Pewność tego otrzymał widząc i dotykając ręce i bok Boga, którym może być tylko Ukrzyżowany. Bóg, który umiera z miłości, jest śmiercią każdego boga, którego człowiek akceptuje lub nie przyjmuje: jest objawieniem Chwały, która nadaje sens absurdowi naszego umierania i naszego życia."

/o. Silvano Fausti/

niedziela, 8 kwietnia 2012

Pusty grób

"Wobec pustego grobu uczniowie i przyjaciele musieli odłożyć na bok przyniesione wonności - jako dar już niepotrzebny, okazało się bowiem, że w tej chwili nie oni Jemu, ale On im przynosi dar. Dar największy, najpiękniejszy - realną możliwość wyjścia z grobu ku nowemu życiu, z powrotem na światło, na szeroką przestrzeń życia, niczym nieskrępowanej wolności i niczym już nie zagrożonej bliskości i przyjaźni z Bogiem.

W każdym momencie naszego życia musimy brać w rachubę nie tylko przeszłość i teraźniejszość, ale również dar Chrystusa Zmartwychwstałego, to znaczy przyszłość. Musimy z całą stanowczością wypracować przekonanie, że chwila obecna jest przemijaniem, czyli inaczej mówiąc drogą ku spełnieniu Chrystusowej obietnicy. W bezpośrednim bowiem odczuwaniu życia człowiek zachowuje się tak, jakby teraźniejszość stanowiła całą treść ludzkiego losu, jakby miała trwać zawsze, podczas gdy w rzeczywistości jest na odwrót: to owa przyszłość zamknięta w obietnicy Chrystusa przesądza o sensie i wartości ludzkiego życia."

/Sł.B. bp Jan Pietraszko/

niedziela, 1 kwietnia 2012

Którego chcecie?

"Pomiędzy Barabaszem a Chrystusem nie padło ani jedno słowo.

Barabasz jest zabójcą. Cóż z tego. Dla takich jak on, dla celników i wszetecznic przyszedł Chrystus na świat. Również dla nich wziął ciało z Najświętszej Dziewicy po to, by dać życie za życie. Swe własne życie za życie takich jak Barabasz.

Nie ma zbrodni, która byłaby zdolna odebrać całkowicie wartość naszemu człowieczeństwu i zgasić miłość w sercu Chrystusa.

W milczącym spotkaniu pomiędzy jednym a drugim więźniem nawiązuje się przedziwna jednomyślność. Barabasz nie ma powodów, by nienawidzić Chrystusa, ale bardzo pragnie Jego śmierci, widząc w niej własne ocalenie. Chrystus miałby wiele powodów, by potępić Barabasza, ale to się nie zgadza z Jego posłannictwem: 'Nie przyszedłem sądzić, ale zbawiać...' Dlatego pragnie własnej śmierci, ponieważ w niej jest zbawienie dla takich jak Barabasz. Dla gorszych od niego również. Te dwa pragnienia zbiegają się w tym milczącym spotkaniu jeszcze przed wyrokiem Piłata.

Podczas gdy Barabasz odchodzi ku życiu, Chrystus bierze wraz z wyrokiem krzyż i odchodzi ku śmierci. Ktoś odzyskał wolność i uratował swoje życie za cenę czyjejś śmierci. Ta prawda obejmuje nas wszystkich. Nawet jeśli ona nie dotarła do świadomości Barabasza, nie straciła nic ze swej obiektywnej i powszechnej aktualności.

Niewinny naprawdę umarł za winnych. Za winnego Barabasza i za każdego człowieka. Tę prawdę trzeba by odczytywać co dnia, bo co dnia z tej prawdy przychodzi łaska i kładzie się na każde ludzkie życie; zauważana czy nie zauważana, wykorzystywana czy marnowana, posiada nieodmiennie swoje źródło w tamtym zdarzeniu sprzed wielu wieków.

Nie jesteśmy swoi. Nie należymy do siebie. Nie możemy sobą dowolnie rozporządzać. Jesteśmy odkupieni - kupieni za krew i powierzeni sobie samym z nadzieją, że sytuację swoją odczytamy poprawnie i pozostaniemy wierni Temu, który nam pozostał wierny i wybrał śmierć, by dać nam życie."

/Sł.B. bp Jan Pietraszko/

niedziela, 25 marca 2012

Ujrzeć Jezusa

"Jezusa chcieli ujrzeć Grecy, a więc poganie. Inni wcześniej też przychodzili, ale w chwilach dla siebie rozpaczliwych - prosząc o cud, jak setnik, którego sługa zachorował, kobieta kananejska, która błagała o zdrowie dla córki.

Tym razem chcieli tylko zobaczyć, jak wygląda nie-poganin. Na tę prośbę Jezus odpowiedział, wydawałoby się, nie na temat: 'Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.'

To była odpowiedź dana całemu pogańskiemu światu, dla którego cierpienie jest tylko rozpaczą i nonsensem. Pan Jezus wskazał, że to On właśnie jest Ziarnem, które obumrze i zmartwychwstanie. I za cierpienie i śmierć, przyjęte w duchu ufności do Ojca, Bóg Go uwielbi.

Z wypowiedzi Pana Jezusa wynika, że mocą Jego jest wypełnianie woli Bożej, choćby wydawało się, że został podeptanym ziarnem."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 18 marca 2012

Wywyższenie Jezusa

"Kontemplując Ukrzyżowanego, jesteśmy 'pozbawieni trucizny' kłamstwa węża, który odebrał nam poznanie Ojca i sprawił, że uciekliśmy od Niego. W Nim poznajemy prawdę Bożą i naszą: On nas kocha, a my jesteśmy miłością, jaką On ma względem nas. Zwracając wzrok ku Temu, któregośmy przebodli, u stóp krzyża odkrywamy prawdę, która czyni nas wolnymi i rodzimy się z wysoka. Jak Ewa, oblubienica, rodzi się z boku śpiącego Adama, tak nowa ludzkość, oblubienica krwi swego Pana, rodzi się z rany miłości swego Boga.

Ukrzyżowany porównany jest do wywyższonego węża z brązu: w Nim dostrzegamy zło, o jakie postarał się dla nas wąż, ale i dobro, jakiego pragnie dla nas Bóg. On jest rzeczywiście barankiem, który dźwiga zło świata, stając się sam przekleństwem i grzechem, aby objawić nam swoją bezwarunkową miłość. Widząc Go na krzyżu, nie możemy już więcej wątpić w Niego.

Ponadto słowo 'wąż' i 'Mesjasz' posiadają w języku hebrajskim tę samą wartość numeryczną. Suma liter poszczególnych wyrazów wynosi 358. Mesjasz posiada jednak jedną literę więcej, najmniejszą ze wszystkich, która stoi zawieszona u góry; jest to litera jod rozpoczynająca 'Imię'. W wywyższonym Mesjaszu człowiek dostrzega poza wszystkim złem, najwyższe dobro. W Nim Imię Boże objawia się światu: wychodzi z ciemności i przychodzi do światła własnej tożsamości przykrytej właśnie przez zło."

/o. Silvano Fausti/

niedziela, 11 marca 2012

Nieprzyjaciele świątyni

"Ja, który zaszyłem się w cieniu świątyni, który żyję w świętym miejscu, mogę być nieprzyjacielem świątyni, profanatorem świątyni.

Moja miernota, moje sprowadzanie chrześcijaństwa do 'rozsądnych' wymiarów, czyli wymiarów mojego strachu i tchórzostwa, moje nieustanne umniejszanie bezkresnych horyzontów Chrystusa, moje działania, które sprzeniewierzają się artykułom Credo, mój ospały i niepewny krok, mój brak świadomości eschatologicznej, moja odmowa brudzenia sobie rąk rzeczywistością ziemską, moja religia traktowana jako polisa ubezpieczeniowa na życie przyszłe, moje pochopne potępienia, moja alergia wobec Krzyża, moja nieumiejętność życia Ewangelią - to wszystko broń, którą mogę zniszczyć świątynię."

/Alessandro Pronzato/

niedziela, 4 marca 2012

Przemiana

"Każdy z ludzi musi odnaleźć własną drogę przemienienia mocą Chrystusową - tak jak ją odnajdywali poszczególni ludzie spotykający Chrystusa w Jego historycznym życiu.

Ta droga doprowadzi nas do własnej góry przemienienia, gdzie człowiek konfrontuje swoje wnętrze z Chrystusową prawdą i świętością i poprzez wolną osobistą decyzję otwiera drzwi swego człowieczeństwa tamtej przemieniającej mocy.

Może ta droga wyglądać tak, jak droga trędowatych, droga ślepca, droga opętanych, paralityka nad sadzawką, Magdaleny czy pokutującego Piotra. Dla nas, dziś żyjących ludzi, kończy się ona zawsze na górze Wieczernika, gdzie stoi ołtarz eucharystyczny, na którym moc Chrystusa przemienia najpierw chleb i wino, a potem dosięga człowieka w jego najskrytszym wnętrzu, by go eucharystyczną obecnością swoją choć trochę przemienić."

/bp Jan Pietraszko/

niedziela, 26 lutego 2012

Pustynia - kraina samotności

"Kraina samotności jest krainą radości. To kraina zjednoczenia z Bogiem. Kraina samotności jest krainą głodu Boga. Kraina samotności jest krainą, w której należy się do Boga i rozumie, że liczy się tylko On sam.

Tajemnicą tej krainy jest prawda, że głód Boga rozprzestrzenia się w tobie jak ogień. Tak, to jest istotnie ogień. Równocześnie wzrasta miłość do całej ludzkości. W krainie samotności jest tylko jedna myśl, jedno marzenie, jedna pasja, jedno pragnienie: prowadzić ludzi do Boga. Nie ma tam możliwości manipulowania innymi. To Bóg odpowiada za wszystko. Osoba przebywająca w krainie samotności zbliża się do wyznania: 'Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus' (Ga 2,20).

Ludzkie serce, w takiej mierze, w jakiej jest do tego zdolne, otwiera się teraz, aby dać się całkowicie posiąść Bogu. W świetle tej niezwykłej rzeczywistości rozumiemy, że bez Niego nic nie możemy uczynić.

Teraz bardziej rozumiesz słowa św. Teresy z Awili, że 'ja i dukat jesteśmy niczym, ale ja, dukat i Bóg jesteśmy wszystkim'. Parafrazując jej stwierdzenie: Nie mogę nigdzie nikogo zaprowadzić sama, ale jeśli pozwolę, aby wypełnił mnie Bóg, będę mogła doprowadzić do Niego ludzi."

/Catherine Doherty/

niedziela, 19 lutego 2012

Paraliż?

"Mówią, że grzech jest podobny do choroby. Podobny jest i trochę niepodobny.

Choroba zawsze, prędzej czy później, daje znać o sobie. Grzech raczej nie lubi, żeby go przypominać i chce się z nami zżyć. Większy grzech czasem niepokoi, ale potem uspokaja się, asymiluje i usprawiedliwia się.

Każdy dobry lekarz ma ogonek pacjentów przez cały rok. Natomiast konfesjonał często jest pusty. W pierwszym wypadku czekamy na lekarza, w drugim - Bóg czeka na nas. Nieraz na próżno.

Często choroba przychodzi po to, aby przypomnieć nam o grzechu."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 12 lutego 2012

Wiara i nadzieja

"Mądry trędowaty. Nie zgłupiał w czasie ciężkiej choroby.

Jak często w chorobie tępiejemy, myślimy tylko o sobie, skarżymy się na tych, którzy nam nie pomagają. Podobnie w naszej samotności, kiedy ciąży nam starość. Zapominamy o Bogu, a czasem mamy do Niego dzikie pretensje.

'Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić' - modlił się trędowaty. Nie stracił głowy. W cierpieniu z pokorą i ufnością modlił się do Jezusa."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 5 lutego 2012

Wszyscy Cię szukają

"Kto szukał Jezusa? Szukali Go chorzy, proszący o uzdrowienie, Magdalena, prosząca o rozgrzeszenie, opętani, by walczyć z Nim i krzyczeć:'Chcesz nas zgubić!', głodni, by ich nakarmił, tłum, by Go ogłosić królem, który okaże zewnętrzną i błyszczącą potęgę, Judasz, by Go zdradzić.

W jaki sposób my szukamy Jezusa? Szukamy Go, gdy nagle zachorujemy i liczymy na jego pomoc, gdy zgrzeszymy, by uspokoić sumienie. Nieraz szukamy Go jak opętańcy, którzy walczą z Jego wolą, bo pokrzyżowała nasze plany; szukamy Go jako króla, bo chcemy, by zagwarantował nam naszą potęgę zewnętrzną i materialny dobrobyt, szukamy jak Judasz, kiedy chcemy zabić wyrzut naszego sumienia.

W Jezusie trzeba szukać nie 'czegoś', ale 'kogoś'. Nie uzdrowienia, rozgrzeszenia, dostatku, ale niewidzialnej obecności. Mamy wzbudzać w sobie świadomość, że Jezus przy nas jest, chociaż niewidzialny."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 29 stycznia 2012

Nauka z mocą

"Coraz lepiej rozumiemy, że Jezus jest Bogiem, chociaż nigdy tego o sobie nie mówi. Kiedy szatan spotyka Jezusa, najwyraźniej boi się samego siebie. Widzi swoją klęskę.

Jezus przemawia całkiem inaczej, nie tak jak rabini i uczeni w Piśmie.

Jak zdumiewają się ci, którzy słuchają Jezusa. Odnajdują w Nim moc Bożą.

Jeżeli nieustannie czerpiemy Jego naukę ze słów Ewangelii, dostrzegamy niezwykłość Jezusa."

/ks. Jan Twardowski/

niedziela, 22 stycznia 2012

"Czas się wypełnił'

"Każdy człowiek związany jest z konkretną formacją rodziny, pokolenia, Narodu, czasu, który jest dlań 'pełnią czasu', i w tym właśnie pokoleniu, środowisku i czasie musi wypełnić zadanie wyznaczone mu przez Boga.

Ludzie mówią: 'Czas to pieniądz'. A ja wam mówię: Czas to miłość.

Ma się rozpalić w nas i przez nas wielkie ognisko miłości i tak rozpalone ma zapalać innych. Gdy zbliżamy ogień do świecy, nie oprze mu się świeca: zapłonie i rozpłacze się gorącą łzą światła i ciepła."

/Stefan kardynał Wyszyński/

niedziela, 15 stycznia 2012

Pójść za Jezusem

'Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem'.

"Dla Jana Chrzciciela to wielkie ogołocenie. Ale jednocześnie jaka moc jego świadectwa! Gdy usłyszymy słowa: 'Oto Baranek Boży', pozostaje nam tylko jedno: iść za Barankiem.

Pierwszy moment chrześcijańskiego powołania to rozpoznanie Baranka dzięki świadectwu tego, którego Opatrzność postawiła na naszej drodze, by wskazał nam: "Oto Baranek Boży'. Powinniśmy usłyszeć te słowa i pójść krok w krok za Jezusem.

Iść za kimś to zgodzić się, że na nas nie patrzy. Nie zawsze łatwo iść za kimś. Trzeba zgodzić się, że idzie on pierwszy, a my widzimy tylko jego plecy. Chodzi o to, by pójść za Jezusem ufając Mu bez reszty, dlatego że jest Barankiem, i że jest to tajemnica miłości i miłosierdzia.

'Jezus zaś odwróciwszy się...' Oto drugi moment: spojrzenie Jezusa. Jego spojrzenie na tych, którzy idą za Nim.

Jezus pyta: 'Czego szukacie?' Pyta, by zbadać serca i pragnienia tych, którzy za Nim idą. To jest charakterystyczne dla chrześcijańskiego powołania: Jezus pragnie więzi miłości. Więź miłości wymaga zawsze elastyczności, nie może być inaczej. Jezus wzbudza w sercach tych, którzy za Nim idą wielkie pragnienie.

Powołanie chrześcijańskie to przede wszystkim więź miłości z Osobą. 'Chodźcie, a zobaczycie'. Osobisty kontakt zawsze jest sprawą doświadczenia. Naprawdę można poznać drugiego wyłącznie na drodze doświadczenia. Inaczej się go nie zna."

/o. Marie-Dominique Philippe/

niedziela, 8 stycznia 2012

Chrzest Jezusa

"Pierwszy Adam odważył się sięgnąć po równość z Bogiem i ściągnął na siebie śmierć. Syn Boży uniża się i zaprzyjaźnia się z człowiekiem aż do podjęcia śmierci.

Kontemplacja Jezusa w szeregu grzeszników, zanurzającego się w wodzie, ma moc uwolnienia nas od kłamstwa węża; naprawia fałszywy obraz wszechmogącego Boga jako straszliwego sędziego i przedstawia nam moc miłości, która pozbawia się wszystkiego i staje się służebną, dźwigając na sobie ciężar naszego zła. Spotkanie z Nim dokonuje się tam, gdzie - jak sądzimy - jest On w sposób całkowicie nieobecny: w naszej negatywnej części, w naszej i Jego słabości. Jeśli moc Boża stworzyła nas, to Jego niemoc nas odkupiła.

Zanurzenie symbolizuje śmierć, wynurzenie zaś nowe życie po śmierci. Decyzja Jezusa zanurzenia się zawiera już wynurzenie: wyraża bowiem miłość mocniejszą niż śmierć."

/o. Silvano Fausti/

niedziela, 1 stycznia 2012

Boża Rodzicielka Maryja

"Święta Dziewico, prawdziwie Matko odwiecznego Słowa, które wstąpiło w nasze ciało i w nasz los. Niewiasto, któraś w wierze i w swoim błogosławionym Synu otrzymała zbawienie nas wszystkich, a więc Matko wszystkich odkupionych, zawsze żyjąca w życiu Boga, bliska nam, bo zjednoczeni z Bogiem są nam najbliżsi:

W podzięce odkupionych wysławiamy wieczne miłosierdzie Boże, które Cię zbawiło. Postępowałaś drogą wszystkich dzieci tej ziemi - wąskimi ścieżkami, które zdają się bez celu wić poprzez ten czas, drogami zwyczajności i cierpień, aż do śmierci. Ale były to drogi Boże, ścieżki wiary i bezwarunkowego 'niech mi się stanie według twego słowa'.

W momencie, który już nigdy nie zaniknie, lecz zostanie zachowany po wszystkie wieki, Twoje słowo stało się słowem ludzkości, a Twoje 'tak' przemieniło się w 'Amen' całego stworzenia jako odpowiedź na Boże 'tak'. I przyjęłaś w wierze i w swoim łonie Tego, który jest zarazem Bogiem i Człowiekiem, Stwórcą i Stworzeniem, niezmienną, nie podlegającą losowi szczęśliwością i gorzkim, śmierci przypisanym losem tej ziemi: Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Dla nas przyjęłaś i zawarłaś w swoim łonie i w swojej miłości Tego, w którego jedynie Imieniu istnieje w niebie i na ziemi zbawienie.

Ukaż nam Tego,w którym jesteśmy prawdziwie wyzwoleni od wszystkich mocy i potęg, jakie są jeszcze na ziemi - wyzwoleni nawet jeśli człowiek doczesny dalej im podlega. Ukaż nam Jezusa, wczoraj, dziś i na wieki. Amen.

/o. Karl Rahner/