niedziela, 29 września 2013

bogactwo - ubóstwo

"Dlaczego bogactwo jest aż takim utrudnieniem?
Nie chodzi tu tyle o samo posiadanie, ile o przywiązanie serca do bogactwa, o upatrywanie w nim swojego bezpieczeństwa i 'zbawienia'. Niezmiernie rzadko zdarza się, aby człowiek bogaty nie był przywiązany do swoich bogactw. Św. Paweł zaś przywiązanie do bogactw, czyli chciwość nazywa bałwochwalstwem. Człowiek służy wtedy komuś innemu niż Bogu prawdziwemu, w czym innym pokłada nadzieję i taka postawa nie jest do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Jezus Chrystus, gdy przychodzi na ziemię, nie bawi się w filozoficzno-teologiczne rozróżnienia, nie próbuje pokazywać, jak to bogaty może być zbawiony, lecz po prostu sam staje się ubogim.
To Jezusowe schodzenie w dół trwa aż do końca, aż do śmierci i to jakiej śmierci: śmierci na krzyżu - najhaniebniejszej z możliwych. Jezus staje się na koniec doskonale ubogi, nie ma już nic: ani godności Boskiej, ani ludzkiej, ani bogactwa materialnego, nagi, zelżony, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic...
Drugim obliczem Jezusowego ogołocenia i ubóstwa - Jego kenozy - jest zawierzenie Ojcu. Miarą zawierzenie bowiem jest ubóstwo. Jeśli drugą stroną - rewersem - ubóstwa nie jest zawierzenie, ubóstwo samo w sobie staje się udręką.
Jezus zawierzył Ojcu totalnie, wbrew wszelkiej ludzkiej logice. Stał się ubogim ponad wszelkie ludzkie granice.
Mu jesteśmy dziś wezwani, aby patrzeć na to Jego ubóstwo, ale nie po to, aby się z nim mierzyć i wpadać w przygnębienie, ani też po to, aby to Jezusowe ubóstwo podziwiać.
Jesteśmy wezwani, aby przez Jezusowe ubóstwo patrzeć na Jego zawierzenie Ojcu. Jeśli bowiem ubóstwo Jezusa może nas przerażać, to Jego zawierzenie nas buduje i zarazem prowadzi do naszego ubóstwa, na kształt tamtego, które było pełne radości i stało się dla Jezusa drogą do chwały.
To Jezusowe ubóstwo ubogaca w rzecz najcenniejszą, w zawierzenie, które jest jednym, prawdziwym skarbem, którego ani mól, ani rdza nie niszczą, i którego żaden złodziej ukraść nie może."
                                     /o. Stanisłąw Łucarz/

Brak komentarzy: