niedziela, 1 czerwca 2014

Rozstanie

"Gdy wstępujący w niebo Chrystus zniknął z oczu uczniów, oni i wszyscy Jego zwolennicy znaleźli się w trudnej i kłopotliwej sytuacji ludzi, którym naraz skończyła się droga, zanim osiągnęli cel. Stali jakby unieruchomieni w miejscu, gdzie ich Chrystus opuścił, zapatrzeni w górę, jakby oczekując stamtąd znaku czy wytłumaczenia tego, co się stało. Z nieba zaś przychodzi do nich głos: 'Czemu stoicie, zapatrzeni w niebo...' Ten głos przypomina im, że droga wcale się nie skończyła i trzeba iść dalej.
Sytuacja chrześcijan współczesnych jest dalszym ciągiem sytuacji młodego Kościoła czasów Chrystusa. Przed nami również jest droga, mamy być świadkami Ewangelii, mamy ją nieść aż po krańce ziemi, mamy ciągle o Nim mówić - o Tym, któregośmy nie widzieli, o Tym, któregośmy nie słyszeli, któregośmy nie dotykali. Mamy świadczyć tak, jakbyśmy widzieli, dotykali i rozmawiali.
Istnieje bowiem pokusa ułatwionego chrześcijaństwa, sprowadzającego się do czysto intelektualnego, czasem trochę emocjonalnie zabarwionego ustawienia się wobec Pana Boga.W takiej orientacji nie ma miejsca na osobisty stosunek do Chrystusa, brak bowiem uwrażliwienia na Jego obecność - na to, że chce zstępować nieustannie pomiędzy nas.
 Dobra Nowina o zbawieniu mówi o Chrystusie, który odszedł i niewidzialny wciąż powraca, by być obecny wśród uczniów.
Chce, żeby ludzie Go przyjęli, żeby Go rozpoznali jako kogoś bliskiego, pragnie, żeby umieli z Nim rozmawiać i z Nim przeżywać swoje życie. Chce, żeby na Niego czekali, przyjmując od Niego łaskę zbawienia w sposób, który On uznał za najwłaściwszy - poprzez widzialne znaki sakramentów."
                /bp Jan Pietraszko/

Brak komentarzy: