Jest zima, śnieg i biały księżyc.
O czwartej rano szosą w dół
idziemy depcząc własny cień i
ślady wcześniejszych, cudzych stóp...
Dziwny to spacer: Bóg z człowiekiem
pod rękę jak przyjaciół dwóch -
Mówisz mi: "Każde twe życzenie
spełnię, więc czego pragniesz - mów!"
A ja - pamiętasz, Przyjacielu -
wpatrzony w gwiazdy, śnieg i świt,
równie rozrzutny jak Ty hojny,
odpowiedziałem Ci, że - nic.
A dzisiaj głodny i spragniony,
samotny, trwożny, pełen trosk,
idę pod niebem adwentowym
i wiem, że idziesz mi na wprost.
/ M.J. Kononowicz/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz